Potworny wypadek z udziałem polskich kierowców w Dolnym Kubinie wstrząsnął nie tylko Polakami i Słowakami, piszą o nim również m.in. brytyjskie i czeskie media. "Polacy? Nic dziwnego. I znowu Polacy" – takie komentarze pojawiają się pod jednym z artykułów. Oczywiście, za kierownicą mógł siedzieć każdy. Ale, jak pokazuje raport, z roku na rok rośnie liczba wypadków z udziałem Polaków w Europie.
Droga, którą pędzili kierowcy luksusowych samochodów jest bardzo popularna wśród Polaków. Tędy jeżdżą w kierunku Tatralandii i kurortów narciarskich m.in. w Jasnej.
"Co oni wyprawiają na pograniczu tatrzańskim. To masakra, sam wielokrotnie widziałem. Słowacy wiecznie wku...eni na PL" – pisze jeden z internautów. I nie chodzi mu wcale o luksusowe samochody. Pod ostatnimi artykułami na temat wypadku w Dolnym Kubinie faktycznie niektórzy punktują, że "znowu Polacy".
"Nie ma wpływu, czy Polak czy Słowak"
Słowaccy dziennikarze, z którymi rozmawiamy, nie potwierdzają tych doniesień. – Przed tym wypadkiem nie słyszałem nic o polskich kierowcach. To nie jest tak, że są bardziej niebezpieczni od innych – mówi nam jeden z nich. Podobną odpowiedź słyszymy w Popradzie: – Wcześniej nie słyszeliśmy nic na temat zachowania polskich kierowców.
– Nie ma żadnego wpływu, czy kierowcą jest Polak, Słowak, Węgier czy ktoś inny. Każdy popełnia błędy. Niestety w tym przypadku możemy mówić o dużej nieodpowiedzialności. Drogi na Orawie nie są budowane na szybką jazdę. Dlatego do tej pory nie rozumiem, dlaczego Polacy wybrali na swoje wyścigi tak trudny teren i tak bardzo ryzykowali – mówi naTemat Peter Dzurilla z TV JOJ.
– Nie możemy mówić o tym, żeby Polacy byli złymi kierowcami. Chodzi o brak odpowiedzialności przestępców. A przestępcy są nie tylko w Polsce, ale na całym świecie – dodaje.
"Polskie rodzinne sedany, hatchbacki"
Po wypadku jeden ze słowackich portali wytknął jednak Polakom korzystanie z CB radia w samochodach. Stwierdził, w autach osobowych na Słowacji nie jest to raczej praktykowane, a Polacy, którzy jadą przez ten kraj m.in. do Chorwacji, komunikują się w czasie jazdy, czy ostrzegają przed policją. "Mieszkańcy Orawy widzą polskie rodzinne sedany, hatchbacki i inne osobowe auta nawet z dwoma antenami" – wylicza.
Przeglądam komentarze na słowackim Facebooku. Pod hasłem "polscy kierowcy" na przestrzeni ostatnich lat można znaleźć trochę negatywnych opinii. "Polscy kierowcy są najniebezpieczniejsi", "Polskie ciężarówki są postrachem", "Je..ni polscy kierowcy" – czytam. Jeden z portali zastanawiał się nawet, czy lepsi są kierowcy z Polski, czy Słowacji.
"Polscy kierowcy są najniebezpieczniejsi. Co miesiąc jesteśmy na Słowacji i tylko przeklinamy, kto siedzi za kierownicą, gdy unikniemy wypadku" – ktoś odpisał w komentarzu.
W 2015 roku inny z portali opublikował dane, z których wynikało, że z kierowcami polskich ciężarówek faktycznie jest dużo gorzej niż ze słowackimi i czeskimi, ale lepiej niż z węgierskimi. Zaznaczył jednak, że choć Polacy powodują dużo wypadków, nazywanie ich "najgorszymi jest nikczemne".
Jechał pod prąd, zabił rodzinę
Słowacy właśnie przeżyli szok wywołany brawurą polskich kierowców, jednak w zachodnich mediach goszczą oni ostatnio całkiem często. – Lokalne portale co rusz piszą o wypadkach drogowych spowodowanych przez Polaków, często pod wpływem alkoholu. A także o rozprawach sądowych z Polakami w roli głównej, np. z powodu kradzieży rowerów czy zabójstwa – opowiadała nam niedawno Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelna portalu Polonia.nl.
W Holandii zdarzyło się ostatnio kilka głośnych wypadków z udziałem rodaków. Jeden z nich wywołał szczególny wstrząs, jak ten na Słowacji.
Polak był pod wpływem alkoholu. Jechał ciężarówką pod prąd na autostradzie A67 pod Rüsselsheim am Main w niemieckiej Hesji i zabił 3-osobową rodzinę Holendrów, która wracała do domu z wakacji w Austrii. Zginął 53-letni ojciec, 51-letnia matka i ich 20-letnia córka Anouk, mieszkańcy Sittard w Limburgii. Facebook zalały wtedy zdjęcia rodziny Gooijen, przed przychodnią, w której pracowała Brigitte, ludzie składali kwiaty – więcej o tym pisaliśmy tutaj.
"Codziennie czytam, że Polacy powodują wypadki. To dziwne. Może powinno im się kontrolować prawo jazdy" – takie komentarze pojawiały się również wtedy na Facebooku.
Niewiele później holenderskie media obiegła informacja, że inny Polak jechał pod prąd na autostradzie A73 i zderzył się czołowo z samochodem, którym podróżowała 22-letnia modelka i 26-letni Polak – oboje zginęli.
A także, że jeszcze inny, również pod wpływem alkoholu, tak zablokował swoją wywróconą ciężarówką autostradę A67 koło Eindhoven, że tysiące Holendrów spóźniło się na święta do domu. Mało tego, tego samego dnia holenderska policja zatrzymała jeszcze jednego, pijanego kierowcę z Polski, gdy jego ciężarówka zjechała z autostrady A58 do rowu.
Rekordowa liczba kolizji
Oczywiście, wszystko może być kwestią przypadku, wypadki zdarzają się wszędzie, narodowość nie ma tu nic do rzeczy. Nie porównujemy skali z innymi narodami.
Jednak, jak donosił w sierpniu magazyn Auto-Świat w ubiegłym roku Polacy spowodowali za granicą wręcz rekordową liczbę kolizji – 65,2 tys. To o 3 tys. więcej niż w 2016 roku.
"Do głównych grzechów polskich kierowców zalicza się nieuważną jazdę, brawurę, nadmierną prędkość i ignorowanie faktu, że w innym państwie obowiązują odmienne przepisy niż w Polsce" – czytamy. "Auto Świat" zauważa też, że te statystyki od 2010 roku są dla Polaków coraz gorsze. "Przed ośmioma laty Polacy za granicą spowodowali 34,6 tys. zdarzeń, a następnie z roku na rok ich liczba rosła" – wylicza magazyn.
Po facebookowych komentarzach można sądzić, że niechętnie godzimy się z takim obrazem polskiego kierowcy. "Przestańcie deptać po polskich kierowcach", "To zobaczcie jak z innych krajów jeżdżą za granicą" – zareagowali niektórzy na te dane.
Najtragiczniejszy wypadek od 24 lat
Najwięcej wypadków podobno Polacy powodują w Niemczech. Ale najtragiczniejszy w ostatnim czasie zdarzył się chyba w Wielkiej Brytanii. Niestety, również z udziałem pijanego Polaka, który jechał autostradą M1, nagle zatrzymał się na prawym pasie i poszedł spać. Miał ponad 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
Najechały na niego inne samochody, zginęło 8 osób i był to najtragiczniejszy wypadek w Wielkiej Brytanii od 24 lat. – Ryszard M. zaparkował ciężarówkę pod wpływem alkoholu, na powolnym pasie M1. Czyn bardzo rażący i niebezpieczny. Co on sobie myślał? – pytał prokurator.
W skali wszystkich polskich kierowców za granicą, te wypadki to na pewno promil. Nie można na ich podstawie oceniać wszystkich. Ale to właśnie o nich grzmią potem zagraniczne media. I mają wpływ na to, jak inni patrzą na polskich kierowców.