Sprawa wypadku z Dolnego Kubina u naszych południowych sąsiadów nie milknie. Trzech Polaków, którzy brali udział w wypadku, stanęło w czwartek przed sądem. Słowackie media szeroko rozpisują się o sprawcach dramatu. Dziennikarze ustalili, że kierowca żółtego ferrari sam został kiedyś doświadczony przez wypadek drogowy.
Przypomnijmy, w niedzielnym wypadku niedaleko słowacko-polskiej granicy zginął 57-letni Słowak, który jadąc wraz z rodziną zderzył się czołowo z brawurowo wyprzedzającym porsche Cayenne. To auto prowadził 42-letni Marcin.
Zderzenie było poprzedzone równie niebezpiecznymi manewrami dwóch innych samochodów na polskich tablicach rejestracyjnych: czarnego mercedesa i żółtego ferrari.
Polacy stanęli w czwartek przed sądem, który ukarał kierowcę mercedesa mandatem w wysokości 150 euro (czemu sprzeciwia się prokurator, który żądał tymczasowego aresztowania) oraz aresztował prowadzącego porsche. 27-letni kierowca ferrari został zwolniony po wpłacie 20 tysięcy euro kaucji.
Słowackie media poznały przeszłość tego ostatniego. Okazuje się, że 27-letni Adam stracił w dzieciństwie matkę właśnie w wyniku wypadku samochodowego. Wysoką kaucję słowackiemu sądowi wpłaciła jego przybrana rodzicielka, która zaadoptowała go kilkanaście lat temu.
Kierowca żółtego ferrari został zwolniony do domu i może opuścić Słowację, jednak nadal pozostaje do dyspozycji tamtejszego wymiaru sprawiedliwości.