Polska policja od dawna zna sprawców wypadku na Słowacji. U nas też byli karani za prędkość
redakcja naTemat
05 października 2018, 15:02·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 05 października 2018, 15:02
Polacy, którzy spowodowali tragiczny wypadek na Słowacji, są dobrze znani polskiej policji. Wszyscy trzej wcześniej niebezpiecznie jeździli po polskich drogach. – Byli wielokrotnie karani za przekraczanie prędkości. Jak widać, niczego ich to nie nauczyło – powiedział w rozmowie z TVN24 Mariusz Ciarka, rzecznik komendanta głównego policji.
Reklama.
W weekendowym wypadzie na Słowację oprócz trójki wymienionych kierowców uczestniczyło kilka innych osób w luksusowych samochodach. W internecie można znaleźć zdjęcia i filmy z wyjazdu. Na ich podstawie można nie tylko odtworzyć trasę, ale także sposób, w jaki przemieszczały się auta. Na jednym z filmów widać prędkościomierz, który pokazuje ponad 230 kilometrów na godzinę.
Okazuje się, że trzej zatrzymani kierowcy mieli w zwyczaju w podobny sposób podróżować po Polsce. Wielokrotnie byli karani za przekraczanie prędkości, ale zawsze kończyło się na mandatach – nie na utracie uprawnień.
Prokuratura chciała, by do aresztu trafili wszyscy Polacy. Jednak sąd zdecydował się na tymczasowe aresztowanie jedynie 42-letniego przedsiębiorcy Marcina L. z Gdyni, który kierował porsche. 27-letni Adam Sz., czyli kierujący ferrari syn przedsiębiorcy z Poznania z branży chemicznej, celę mógł opuścić po uiszczeniu kaucji.
Trzeci z zatrzymanych Polaków wyszedł na wolność bez żadnego poręczenia. To 26-letni bloger motoryzacyjny Łukasz K., który był jednym z organizatorów wyjazdu na Słowację. On prowadził mercedesa, który jako pierwszy zaczął ciąg niebezpiecznych manewrów. Wszyscy trzej czekają na proces.