
Reklama.
W czwartek obiegła nas informacja, że trzej Polacy, którzy brali udział w wypadku na Słowacji byli znani polskiej policji za swoje wykroczenia w kraju. Wielokrotnie zatrzymywano ich za przekroczenie prędkości. Skończyło się na mandatach. Niestety na Słowacji – śmiercią 57-letniego Słowaka.
Ale według ustaleń portalu dziennik.pl w przypadku Marcina L., jadącego porsche, które zderzyło się ze skodą Słowaka, nie tylko wykroczenia stanowiły problem.
– W 2018 był poszukiwany jako zaginiony z próbą samobójczą – powiedział portalowi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KGP.
Przypomnijmy, że L. czeka na proces w słowackim areszcie. 27-letni Adam Sz., czyli kierujący ferrari syn przedsiębiorcy z Poznania z branży chemicznej, celę mógł opuścić po uiszczeniu kaucji. Trzeci z zatrzymanych Polaków wyszedł na wolność bez żadnego poręczenia. To 26-letni bloger motoryzacyjny Łukasz K., który był jednym z organizatorów wyjazdu na Słowację.
Tymczasem słowaccy politycy już zapowiadają, że trzeba zaostrzyć przepisy i radykalnie zwiększyć kary. Obecnie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi na Słowacji kara do 5 lat. I tak jednak często karany kierowca opuszcza więzienie przed czasem.
Z kolei tamtejsza policja chce zwiększyć aktywność na drogach i wyłapywać kierowców, którzy nie przestrzegają przepisów. Dotyczy to przede wszystkim przekraczania prędkości na terenie zabudowanym, drogach lokalnych i trasach szybkiego ruchu.
Źródło: dziennik.pl