Ogromny sukces "Kleru" w Polsce spowodował, że film został zauważony za granicą. Na łamach "New York Times" ukazał się artykuł o obrazie Wojciecha Smarzowskiego. Alex Marshall jest zaskoczony, że dzieło zyskało w państwie katolickim tak ogromną widownię.
"To może nie brzmi jak historia filmowego przeboju – pomijając dużą dawkę humoru – ale 'Kler' to miażdżący hit w Polsce. Według Kino Świat, dystrybutora filmu, obejrzało go już ponad 1,7 mln osób. To ogromna liczba, jak na liczący 38 mln osób kraj" – opisuje dziennikarz "New York Timesa". Przywołuje także sytuację z Zabrza, gdzie w jednym z kin film pokazywano 24 razy dziennie.
"Popularność filmu jest niespodzianką, biorąc pod uwagę, że Polska jest katolickim państwem, a 40 proc. społeczeństwa uczęszcza na niedzielne msze. Rządząca prawicowa partia Prawo i Sprawiedliwość promuje Polskę jako kraj opierający się na chrześcijańskich wartościach, a część polityków zaatakowała film" – pisze Marshall.
Reporter cytuje słowa prezesa Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego: "prowokacyjny, śmieciowy film", "kolejny atak na Kościół Katolicki, brutalny i nieprawdziwy". Dalej Marshall opisuje kolejne kontrowersje związane z filmem. Wspomina między innymi o festiwalu w Gdyni. Obrazowi Smarzowskiego nie przyznano Złotego Klakiera za najdłużej oklaskiwany film.
Marshall przytacza ponadto słowa Smarzowskiego. Reżyser stwierdził, że zrobił film, ponieważ czuł się przytłoczony siłą Kościoła w Polsce. – Obecny jest w naszych biurach, na ulicach, wchodzi do naszych domów i do naszych łóżek – przekonywał reżyser. – Ten film adresowany jest do katolików. Mam nadzieję, że po wyjściu z kina zrozumieją, że są współwinni tego, co widzieli na ekranie – dodawał.
Co więcej, Marshall przypomina, że już za miesiąc przedstawiciele Kościoła w Polsce mają opublikować "długo wyczekiwany" raport na temat wykorzystywania dzieci przez duchownych.
Przypomnijmy, że "Kler" wywołał szeroką dyskusję. Na temat filmu wypowiedział się między innymi Czarek Sochacki. Był on w latach 1990-1992 klerykiem, ale odszedł z seminarium. "Odszedłem stamtąd, bo to, co tam zastałem, to był Kościół pokazany dziś przez Smarzowskiego. Jego film to przede wszystkim obraz o samotności, o bezradności, o bólu dla wielu z nas niezrozumiałym" – tłumaczył Sochacki.