Filip Łobodziński po raz pierwszy po śmierci córki.
Filip Łobodziński po raz pierwszy po śmierci córki. Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta

Filip Łobodziński szczerze opowiedział o ogromnym żalu, który towarzyszył, gdy jego córka umierała na raka.– Gdyby Bóg rzeczywiście musiał zabrać młodą osobę, to mógł to zrobić w sposób nagły, poprzez wypadek na przykład. (...) To niegodziwe – mówił dziennikarz i aktor.

REKLAMA
1 października przypadła trzecia rocznica śmierci córki Filipa Łobodzińskiego - 21-letniej Marii. W rozmowie z Magdaleną Rigamonti z "Dziennikiem" dziennikarz i aktor znany głównie z ról w serialach "Podróż za jeden uśmiech" oraz "Stawiam na Tolka Banana" pierwszy raz publicznie odniósł się do rodzinnej tragedii.
– Pierwszy raz mówię o tym publicznie. Nie, żeby epatować, bo to już nie chodzi o mnie. Ale może chciałbym służyć pomocą tym, którzy znajdą się w podobnej sytuacji. Żeby się dowiedzieli, jak potem jest – powiedział Łobodziński.
21-letnia córka Łobodzińskiego zmarła na raka mózgu - glejaka. Dziennikarz przez kilka lat musiał przyglądać się, jak choroba powoli zabiera mu dziecko. Maria znosiła swoje cierpienie z wielką godnością.
– Kiedy kolejna diagnoza mówiła, że nadzieje maleją, postanowiła zrobić coś dla - siebie? Dla nas? Zostawić ślad. I przez kilka miesięcy, pomiędzy kolejnymi terapiami i egzaminami na UW, przełożyła "Apolla z Bellac" Jeana Giraudoux – wspominał Filip Łobodziński.
– Tego wszystkiego nie da się oswoić. Ale trzeba robić, co się da. Mnie się wyć chce do dziś, codziennie (...) Ale zdaję sobie sprawę, że choćby nie wiem, jak zaklinać świat, to słońce wzejdzie, to po ziemniaki trzeba pójść – mówił dziennikarz, który po śmierci córki walczył z depresją. – Wielu ludzi już odchodziło i ich bliscy musieli dalej żyć. Nie jestem więc wyjątkowy. Choć opisać tego wszystkiego się nie da, bo nie ma na to słów – dodał.
Źródło: "Dziennik"