Natalia Partyka ma dopiero dwadzieścia trzy lata, a jednak igrzyska w Londynie to czwarte, w których bierze udział. Wszystko oczywiście dlatego, że Polka jednocześnie startowała w rywalizacji paraolimpijskiej. Tegoroczny turniej olimpijski tenisa stołowego zakończyła na III rundzie. Leszek Kucharski: – To jest wzór sportowca. Ambitna, bardzo kochająca tenis stołowy zawodniczka.
Jest w tej chwili jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich sportowców. Mówimy tenis stołowy, myślimy Natalia Partyka. Bez dwóch zdań w swojej dyscyplinie urosła do miana ikony, może jeszcze nie sportowej, ale już na pewno osobowościowej. Jej wczorajszy występ w II rundzie turnieju olimpijskiego przyćmił brytyjskim mediom kilka ważniejszych ze sportowego punktu widzenia wydarzeń.
Dzisiaj Polka zakończyła swój udział w turnieju olimpijskim, przegrywając z reprezentantką Holandii Jie Li (w setach 2:4). Ale sportowo podobnie było cztery lata temu, w Pekinie. Tam niepełnosprawna Polka stała się obiektem wielkiego zainteresowania ze strony kibiców i dziennikarzy głównie z powodu samego udziału w igrzyskach.
– Nie chciałbym porównywać Natalii do Andrzeja Grubby. On był jednak wielokrotnym medalistą mistrzostw Europy, trzykrotnym brązowym medalistą mistrzostw świata. Jego najlepsza pozycja w światowym rankingu to była chyba czwarta lokata. Jakby na to nie patrzeć Natalka jest w tym rankingu w okolicy setnego miejsca. Ona zdobyła swoją popularność na razie przez wielką osobowość. W Pekinie kibice byli nią zachwyceni, a gdy pokonała trzecią rakietę świata, wręcz oszaleli na jej punkcie – mówi naTemat Leszek Kucharski, były trener Partyki w kadrze juniorów.
Partyka swoją przygodę z tenisem stołowym zaczęła w wieku siedmiu lat. Rozpoczęła się ona od przyjścia na trening drużyny MRKS Gdańsk, w której trenowała jej starsza siostra. Po pewnym czasie, za namową rodziców i nieżyjącego już dziś trenera Aleksandra Mielewczyka, Natalia spróbowała swoich sił przy stole.
„Od samego początku miałam wiele chęci do treningu. Po niespełna 6 miesiącach miałam wystartować w mistrzostwach Polski osób niepełnosprawnych. Pamiętam też, że motywację do pracy miałam dużą, bo siostra była ode mnie lepsza. Nie mogłam pogodzić się z tym, że za każdym razem z nią przegrywałam." – czytamy na oficjalnej stronie zawodniczki.
Jing Ya Shang (AZS Wrocław) - Natalia Partyka (SKTS Sochaczew)
Ta motywacja, o której wspomina, znajduje potwierdzenie w słowach jej byłych trenerów. – To jest wzór sportowca. Ambitna, bardzo kochająca tenis stołowy, potrafiąca skoncentrować się na sporcie, jednocześnie rozwijając inne zainteresowania. Prywatnie jest miłą i sympatyczną dziewczyną. To bardzo pozytywna osoba. Rzadko mogę wypowiadać się tak dobrze o jakimś zawodniku, ale o Natalii nie sposób inaczej – zdradza Kucharski.
Występ na turnieju olimpijskim jest niewyobrażalnym wyróżnieniem dla każdego sportowca. Dla wielu na zawsze pozostaje jednak w sferze marzeń. Tymczasem dla Partyki Londyn jest czwartym startem w igrzyskach. Oczywiście, wliczając jej występy podczas paraolimpiad. Ale to też jest fenomen. Partyka w 2008 roku była jedną z dwóch zawodniczek z całego świata, ze wszystkich dyscyplin, które uczestniczyły zarówno w igrzyskach tradycyjnych, jak i paraolimpijskich.
W rozmowie z Patrykiem Szczerbą z portalu mmtrójsmiasto.pl Partyka wspominała, że wciąż jest kojarzona bardziej jako zawodniczka niepełnosprawna. – Dziennikarze częściej pytają o sukcesy w sporcie niepełnosprawnych. Osiągnęłam tam już wszystko, ale chce się rozwijać. Teraz najważniejsze jest dla mnie to, co osiągnę w sporcie zawodowym. Nie jest dla mnie kłopotem łączenie mnie z ruchem paraolimpijskim i osobami niepełnosprawnymi – powiedziała Partyka.
Niepełnosprawność
Natalia od urodzenia boryka się z niepełnosprawnością. Przyszła na świat z niewykształconym prawym przedramieniem. Z tego powodu jej droga do zawodowego sportu była trudniejsza niż innych zawodników.
– Nigdy na nic się nie żaliła. Jeśli przegrywała to zawsze zapewniając, że następnym razem da sobie radę. Sport nauczył ją pokory, ale i pewności siebie. Pewności nie w słowie, a w myśli, którą potwierdzała przy stole. Kieruje się w życiu prostymi tezami, jak ta, że nie ma rzeczy niemożliwych – mówi naTemat Bronisław Gawrylczyk, szef SKTS Sochaczew, w którym na co dzień występuje Partyka.
Niepełnosprawność naszej zawodniczki jest dla niej nieporównywalnie większym ograniczeniem niż mogłoby się wydawać, widząc jak radzi sobie przy stole. Brak wykształconego przedramienia to nie tylko trudność przy serwowaniu piłki. Tak naprawdę kłopoty z serwisem to błahostka.
– Jej niepełnosprawność powoduje duże ograniczenia techniczne. Wpływa na trudność w zachowania odpowiedniego balansu ciała, a to z kolei na szybkość reakcji przy stole. To nie jest tak jak w tenisie na trawie, gdzie liczy się technika i siła. W tenisie stołowym równie ważna jest zwrotność i szybkość – wyjaśnia Kucharski.
To stały punkt wywiadów z wielkimi sportowcami. Dziennikarz pyta, czy jego sukces to zasługa talentu, czy ciężkiej pracy. Zawodnik – bez względu na dyscyplinę – ucieka w wytarty frazes "bez połączenia talentu i ciężkiej pracy nic bym nie osiągnął." I chociaż zabrzmi to banalnie, ten frazes sprawdza się również w przypadku Partyki.
Wywiad Natalii Partyki dla serwisu my3miasto.pl
– Siedzę w tej dyscyplinie od wielu lat. Opierając się na moim doświadczeniu, mogę stwierdzić, że Natalia jest ogromnym pracusiem. Nie chciałbym wymieniać tutaj nikogo z nazwiska, ale znam dużo zawodniczek, które przy takim talencie jaki ma Partyka pomyślałoby, że nie muszą już ciężko pracować. A Natalia trenuje i to przynosi efekty. Widać to chociażby po nazwiskach zawodniczek, które pokonała w eliminacjach olimpijskich – mówi Gawrylczyk.
Sport to przede wszystkim przełamywanie własnych barier. Wszystkim zawodnikom przyświeca jeden cel – olimpijskie złoto – ale drogę do sukcesu każdy z nich ma inną. Partyka, aby znaleźć się w Londynie, a wcześniej w Pekinie, musiała ćwiczyć więcej i ciężej od innych.
– Zwracaliśmy uwagę na jej rozwój fizyczny. Przede wszystkim na trening mięśni skośnych brzucha. Natalia wykonywała zawsze wszystkie ćwiczenia bez oporów. Ostatnio wspólnie trenowaliśmy kilka lat temu, ale zapamiętałem ją jako, może nie największego pracusia na świecie, ale bardzo solidną zawodniczkę – zdradza Kucharski.
Partyka od najmłodszych lat rokowała na dobrą zawodniczkę. Przy całym profesjonalnym podejściu do treningów tenisa, długo traktowała tę dyscyplinę bardziej jako zabawę, niż zawód. – Rok trwało zanim udało mi się namówić ją na treningi z moim zespołem. Byłem wówczas szkoleniowcem kadry juniorów. Znałem Natalię z występów na międzynarodowych zawodach, organizowanych przez europejską federację – wspomina Kucharski.
– Z chęcią chodziłam na treningi, bawiło mnie to. Nigdy też nie próbowałam żadnej innej dyscypliny, od początku postawiłam na tenis stołowy. Otrzymałam też motywację do pracy, ponieważ bardzo szybko miałam szansę wystartować w Mistrzostwach Polski dla niepełnosprawnych – powiedziała Partyka, której marzeniem jest dziś olimpijskie złoto. – O tym marzy wielu sportowców. Moje marzenia wcale nie są oryginalne, ale będą one niezwykle ciężkie do zrealizowania. Jeśli nie stanę na podium podczas igrzysk olimpijskich w Londynie, to może cztery lata później – powiedziała Partyka w tym samym wywiadzie.
A jak na tę sprawę patrzą jej byli trenerzy? Czy słowa naszej zawodniczki to nierealne do spełnienia marzenia, czy jak najbardziej możliwe do osiągnięcia cele? – W igrzyskach paraolimpijskich nie wyobrażam sobie braku złotego medalu. A w Londynie liczę na jej sukces w drużynie. W zespole jest mniejsza presja, bo stres rozkłada się na wszystkie zawodniczki. W turnieju indywidulnym Natalia też nie jest bez szans, ale będzie ciężko. Chociaż pokazała już, że może wygrać nawet z najlepszymi – kończy Gawrylczyk.
Natalia Partyka w roli reportera podczas pingpongowych mistrzostw Europy w Ergo Arenie
Od samego początku miałam wiele chęci do treningu. Po niespełna 6 miesiącach miałam wystartować w mistrzostwach Polski osób niepełnosprawnych. Pamiętam też, że motywację do pracy miałam dużą, bo siostra była ode mnie lepsza. Nie mogłam pogodzić się z tym, że za każdym razem z nią przegrywałam.