
Sprawa osób, które chciały dopisać się do spisu wyborców przez system ePUAP, a które odeszły z lokali wyborczych z kwitkiem, rozkręca się na dobre. Ministerstwo Cyfryzacji znalazło już winnych. Są to gminni urzędnicy.
REKLAMA
Przypomnijmy, bardzo wiele osób, które wysłało wnioski o dopisanie do listy wyborców elektronicznie, odeszło dzisiaj od lokali wyborczych z niczym. Początkowo problemy miały być w Warszawie, jednak późniejsze informacje pokazują, że taka sama sytuacja panuje w całym kraju.
Najpierw sugerowano, że jest to błąd w systemie informatycznym, potem, ze niedopatrzenie jego twórców. Jednak Ministerstwo Cyfryzacji znalazło już winnych gigantycznego wyborczego zamieszania. Są nimi... gminy.
– "Wszystkich tych, którzy złożyli elektroniczny wniosek o wpis do rejestru wyborców i nie mogli dziś zagłosować, informujemy: winna nie jest ani platforma ePUAP, ani źle działająca usługa. O powody należy pytać organy gmin. To one wydają decyzje o wpisie" – napisano na twitterze resortu.
Ruszyło też komentowanie sytuacji. Przypomina się, że do formularza wypełnianego i wysyłanego przez platformę ePUAP nie można było dołączyć żadnych innych załączników oprócz skanu dowodu osobistego. A zlecającym utworzenie nowych możliwości tego systemu (m.in. właśnie dopisywanie się do spisów wyborców) było właśnie Ministerstwo Cyfryzacji.
Jak na razie nie ma w tej sprawie jasnego stanowiska PKW.
