
Podobno zaraz po porażce Agnieszka Radwańska nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Szczerze? Wcale jej się nie dziwię. Przed igrzyskami prawie każdy pisał, że Polka jest pewniaczką do zdobycia medalu, może nawet złotego. I naród uwierzył. Uwierzył, choć przesłanki ku temu nie były tak duże.
Teraz spójrzmy na fakty. Radwańska była w tym roku w finale Wimbledonu. Przegrała z Williams, dosyć wyraźnie. W losowaniu miała szczęście. W drodze do finału nie musiała grać z nikim ze ścisłej światowej czołówki. Wcześniej, przed tamtym Wimbledonem, Polka w Wielkim Szlemie nie potrafiła dojść do półfinału. Zawsze po drodze gdzieś odpadała. Czyli miał miejsce jeden błysk, wynikający po trosze ze szczęścia, do którego dorobiono chwalebną ideologię. Tak było.
Ktoś ich oszukał
Nie piszę tego, by jakoś zdyskredytować Radwańską. Nie uważam, że jest słaba. Fizycznie od czołowych rywalek odstaje już dużo mniej, gra trochę nierówno, jest świetna technicznie. Być może nawet pod względem techniki jest najlepsza na świecie.
Czy wtedy jeszcze w turnieju tenisowym w grze zostanie Agnieszka Radwańska? Wielu już teraz wierzy w jej występ w finale. Może nawet w wygraną. Już jej wieszają medal na szyi. My zalecalibyśmy ostrożność. Medal jest realny ale nie określilibyśmy go mianem bardzo prawdopodobnego.
Polski tenis był OK, a teraz jest klęska
Ludzie sobie teraz myślą, że całe igrzyska będą fatalne. Jeszcze wczoraj przed południem byli optymistami, a teraz piszą na Facebooku, że całe igrzyska będą fatalne. Że Polska zdobędzie góra pięć medali. Trochę wynika to z braku wiedzy o innych kandydatach do krążków. Ale i trochę z tego, że z Radwańskiej zrobiono w mediach posąg. Polską królową lata.
Nie czułam się gwiazdą naszej reprezentacji. Presję czuję od paru lat taką samą. Nie myślałam o niej. To jest sport, nie zawsze się wygrywa i mam nadzieję, że każdy to rozumie.
Czytam też, że Agnieszkę dopadła klątwa chorążego. Czyli co – wychodzi na to, że wszystko przez to, że kazano jej iść na samym początku i nieść tę cholerną flagę? Naprawdę? Gdyby szła z siostrą w trzecim szeregu i gdyby pstrykałyby sobie tam zdjęcia, dziś na korcie wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej? Litości.
Wzbudzić hurraoptymizm jest w mediach najłatwiej. Jak ktoś z komentatorów się nieco wychyla, mówi rzecz niepopularną, inną od opinii większości, robi się z niego idiotę. Przykład? Jan Tomaszewski przed Euro. Może trochę przesadził z tym, że będzie kibicował Niemcom. Ale generalnie sam problem obcokrajowców w kadrze, brania ich pod sukces za wszelką cenę, zarysował dokładnie. Gdy po zwycięskim dla Polki półfinale Wimbledonu rozmawiałem z Tomaszem Iwańskim, trenerem tenisa, i on powiedział, że ta konkurencja w wykonaniu kobiet jest słaba, w komentarzach pisaliście, że to oszołom.
Ale czy my tak naprawdę mamy prawo się kogokolwiek obawiać? W grupie czekają nas teraz mecze ze słabszymi lub dużo słabszymi teamami, dla których wielkim sukcesem będzie set urwany Polakom. Włochów właśnie rozbiliśmy w proch i pył. Nawet w pierwszym, przegranym secie, graliśmy dobrze. Z niegdyś wielką, dziś bardzo mocną Brazylią, graliśmy w tym roku pięć razy. Przegraliśmy raz. Chyba tylko Rosja jest w stanie nawiązać walkę z tak grającą Polską, ale i to przy totalnym ryzyku na zagrywce i bardzo częstym trafianiu.

