Obchody rocznicy śmierci Edwarda Gierka przy jego grobie w Sosnowcu przyciągają do siebie coraz więcej ludzi. Przekonują, że było wtedy lepiej, że trzeba brać przykład z lat 70. Historycy są jednak innego zdania. Bo epoka Gierka zakończyła się wielką katastrofą. O fascynacji PRL oraz o tym, czy warto stosować metody, które się nie sprawdziły rozmawiamy ze znanym historykiem profesorem Andrzejem Paczkowskim.
Skąd tak duże zainteresowanie komunistycznym kacykiem?
Profesor Andrzej Paczkowski: Częściowo z poczucia regionalnego patriotyzmu. Przecież Gierek stamtąd pochodził. Dodatkowo pewnej generacji żyło się wtedy dobrze. Dla tej generacji to był okres dobrobytu, pojawiła się Coca-Cola, można było w ciągu kilku lat kupić w przedpłatach "Malucha". Śląsk był regionem bogatym, można powiedzieć, że znajdowała się tam sama "śmietanka" gospodarcza. Co więcej, niektórzy mają tendencję do przelewania swoich emocji i przekonań na młodsze pokolenia, więc fascynacja trwa.
Nie ma to nic wspólnego z fascynacją komunizmem?
Nie sądzę. Chodzi raczej o te lata młodości. Wtedy byliśmy młodzi, piękni, podobaliśmy się dziewczynom. Teraz jesteśmy starymi piernikami. Pozostał tylko sentyment. Potem nastał stan wojenny i transformacja ustrojowa, ich przyzwyczajenie do gierkowskich standardów legło w gruzach. Niektórzy mieli pewne przywileje, jak np. tzw. sklepy górnicze. Pamiętam, że sam kupowałem narty od kolegi ze Śląska, bo w Warszawie nie mogłem żadnych dostać.
Pomimo tego dobrobytu, z książek do historii pamiętam, że gierkowskie reformy bardzo Polskę zadłużyły…
Tak. Jego reformy skończyły się katastrofą gospodarczą. Przecież ludzie w tym okresie strajkowali. Podejrzewam, że nie dlatego, iż było im zbyt dobrze. Swoim emocjom dał upust ogromny ruch niezadowolonych. Żeby kupić lodówkę, trzeba było czekać pół roku albo dać łapówkę. Nie każdy był uprzywilejowany gierkowską polityką gospodarczą.
Tych złych aspektów lat 70. się nie pamięta, czy umyślnie pomija?
Wydaje mi się, że po prostu się o nich nie pamięta. Ludzie wolą przypominać sobie stabilizację. Zresztą w tym okresie była silna propaganda. Media robiły coś całkiem odwrotnego niż dziś. Teraz włączam telewizor i widzę, tu katastrofa, tam wypadek. Za czasów gierkowskich media nie mówiły o tych złych zdarzeniach, świadomie usuwano grupy faktów, by wywołać społeczne poczucie dobrobytu i bezpieczeństwa. Media miały zakaz pisania o katastrofach.
Złym pomysłem byłoby wzorowanie się dziś na latach Gierka?
Oczywiście. Gospodarka Gierka, a raczej Piotra Jaroszewicza, bo to on był odpowiedzialny za ekonomię, wpadła w ślepy zaułek. Żeby modernizować kraj tak jak chcieli, trzeba było wyjść poza ramy systemu. Ale się nie udało. Na tym polega dramat okresu urzędowania Gierka. Polska się zadłużała, chcieliśmy kupować technologie, produkować towary i je eksportować. Ale nikt tych naszych Grundigów nie chciał kupować za dolary, bo nie miały zbyt wysokiej jakości. I cały plan wziął w łeb. Mieliśmy gospodarkę taką, jaką mieliśmy. Zmodernizowaliśmy nasz przemysł motoryzacyjny i mieliśmy "Malucha." Paranoja, dlaczego ktoś na zachodzie miałby go kupować? U siebie mieli lepsze samochody. Ten gierkowski system był oparty nie tylko na propagandzie, ale także na fałszu.
Z punktu widzenia historii, Gierek był pozytywną czy negatywną postacią?
Nie można powiedzieć, że był wybitnie negatywnym przywódcą. Ale niemal zawsze w kryzysowych czy tragicznych momentach dla Polski zajmował niejasne stanowisko, albo odsuwał się na bok umywając ręce. Gdy w Gdańsku wrzało, on siedział w Katowicach. W Zagłębiu kojarzy się z dobrym gospodarzem. Ale jego polityka gospodarcza była katastrofą. Patrząc z tej perspektywy można się pokusić o stwierdzenie, że był postacią negatywną.
Jaka jest prawda o Gierku, którą chcą pokazać światu jego entuzjaści?
(śmiech) Prawda? Chyba będą w tym celu przedrukowywać artykuły o Gierku z "Trybuny Ludu". Bo jaka jest prawda o byłym przywódcy? Że Polska była w czołówce wydobywców węgla, a chłop, jeśli chciał dostać trochę tego węgla musiał oddać świniaka? Powtarzam, gospodarcza polityka Gierka poniosła klęskę. W innych krajach komunistycznych czegoś takiego nie było. Przywódcy innych krajów mieli podobne pole działania jak Gierek, lecz zarządzali rozsądniej, nie zadłużyli się tak bardzo.
Czyli nieprawdą jest, że dzięki reformom Gierka mogliśmy się rozwijać po 89. roku?
(śmiech) To bzdura. Prawie wszystkie wielkie inwestycje tego okresu po transformacji musiały być modernizowane, przeżywały modernizacyjny szok. Dlaczego? Bo powstawały na przestarzałych technologiach. Łatwiej było je kupić, ale w momencie, gdy my zaczynaliśmy produkcję bazując na nich, one były już przedawnione. Równie dobrze można powiedzieć, że bez reform Kazimierza Wielkiego nie udałoby się rozwijać Polski po 89. roku.