Kurz bitewny po pierwszej turze wyborów samorządowych opada, a walka o władzę przeniosła się na polityczne zaplecza, gdzie toczą się rozmowy o potencjalnych koalicjach w sejmikach wojewódzkich. Wyborczą wyobraźnię mogą jednak rozgrzać wyniki z powiatów, gdzie PiS zwiększył stan posiadania. I to o 80 procent.
W środę Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła oficjalne wyniki wyborów samorządowych. W skali całego kraju w pierwszej turze wybrano 552 radnych sejmików wojewódzkich. Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 254 mandaty, Koalicja Obywatelska 194 a Polskie Stronnictwo Ludowe zyskało 70. Ta pierwsza trójka będzie rozgrywająca, jeżeli chodzi o przejęcie władzy w sejmikach.
Sejmiki i gminy
Co prawda oficjalna powyborcza mapa pokazuje, że PiS wygrało w dziewięciu sejmikach, a Koalicja Obywatelska zdobyła siedem z nich, jednak przejęcie władzy nie wygląda tak prosto. Najbardziej prawdopodobna układanka partii rządzącej daje władzę w 6-7 sejmikach. Resztę regionów przejmą lokalne porozumienia Koalicji Obywatelskiej, PSL-u i SLD.
Gminy to domena lokalnych polityków, którzy często nie maja wiele wspólnego z partyjnymi "górami", a przynależność partyjna jest w dużej mierze symboliczna i ma mały wpływ na ogólnopolskie rozgrywki między partiami. Mało kto jednak zwrócił uwagę na wyniki w środkowym szczeblu samorządowym, a to właśnie w powiatach zaszły największe zmiany.
Zapomniany szczebel
Na wyniki w powiatach, o których wielu zapomniało, zwrócił uwagę publicysta Marcin Palade.
– PiS wygrało w 147 na 314 rad powiatów ziemskich. To przyrost o 80% w stosunku do 2014. PSL odniosło sukces w 40 powiatach, co oznacza spadek o 107 powiatów, czyli o 73%. To ważne dane dla potyczki w Polsce ruralnej na wybory 2019 – napisał Palade w swoim twitterowym wpisie.
Pojawiła się także mapa, obrazująca powiatowy podział Polski i zwycięskie partie (jeżeli chodzi o ilość głosów).
Patrząc jednak na wzrost liczby powiatów, w których zwyciężył PiS i ilość regionów, które "oddało" PSL, niektórzy zwracają uwagę, że radość opozycji wydaje się być nie do końca uzasadniona.
Liczą się zdolności koalicyjne
Ze zdecydowanym przechylaniem szali zwycięstwa na stronę PiS przez wyniki powiatowe, nie zgadza się dr hab. Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Ciekawe w ilu powiatach PiS zdobył samodzielną większość. Tutaj układ poszczególnych sił też są istotne. To, że jest się największym nie ma żadnego znaczenia. Takie dane dają przewagę moralną, ale przy braku zdolności koalicyjnych oznacza bycie największą partią opozycji. No to jest dosyć skromna nagroda – mówi w rozmowie z naTemat.
Sytuacja w powiatach jest analogiczna do tej z sejmików wojewódzkich. Podobnie jak tam, należy poczekać na wyniki toczących się kuluarowych negocjacji. – Sama liczba, mówiąca w ilu miejscach się wygrało ładnie wygląda na mapach, ale ona może być złudna i pokazywać zupełnie inną sytuację od tej rzeczywistej – stwierdzi nasz rozmówca i zwraca uwagę na to, że dopiero ostateczne układy polityczne, które utworzą się w regionach, pokażą czy dotychczasowa retoryka PiS-u "kto nie z nami, ten przeciwko nam" sprawdzi się w twardej praktyce.
Nasz rozmówca zwraca także uwagę na to, że porównywanie wyników wyborów samorządowych z 2018 roku do tych sprzed czterech lat, zawsze będzie obarczone pewnym błędem. A to za sprawą tzw. książeczki, która faworyzowała PSL, będące wtedy na liście nr 1. Według dr Jarosława Flisa, bonus, który w 2014 roku dostał PSL wynosił około 6 procent w skali kraju. Trudno policzyć, jakie przełożenie miała ona na wyniki w konkretnych powiatach.
Co z opozycją?
A co z wynikami opozycji? Przegrana liczona liczbą głosów w przypadku PSL-u jest gigantyczna, co może stawiać pod znakiem zapytania opinię o dobrym wyniku PSL-u, a wręcz powiększaniu swojego elektoratu. A przez to zwiększenie szans opozycji na zwycięstwo z PiS-em.
Dr hab. Jarosław Flis zwraca jednak uwagę na charakterystykę powiatów i wagę mandatów, które zdobyły ugrupowania w poszczególnych województwach i powiatach.
– Lokalne sceny polityczne są bardziej rozchwiane niż sejmikowe, więc jeśli chodzi o prognostyk na wybory europejskie i parlamentarne w 2019 roku, to wyniki sejmikowe są tu o wiele lepszym odniesieniem. Jeśli chodzi o trendy, to widać to na poziomie ogólnopolskim. Siły są bardzo wyrównane i sprawa jest otwarta. W 2010 PiS w sejmikach leżał na łopatkach. Teraz, wszyscy się obawiali, że to on położy na łopatki opozycję. Prawda jest taka, że PiS wstał z tych łopatek, zadał kilka bolesnych ciosów, ale druga strona nie została znokautowana i całkiem nieźle sobie poradziła – twierdzi politolog.
Wyścig dopiero się zaczyna
Porównując wagę zdobytych mandatów, w sejmikach PiS zdobył 47 procent, a Koalicja Obywatelska i PSL 48 proc., co jest wręcz idealną równowagą. – Znaleźliśmy się na linii startu i dopiero zaczynami wyścig. Wszystko może się zdarzyć – kończy nasz rozmówca, odnosząc się do prognoz na przyszłoroczne, podwójne wybory.
Niewątpliwie moralne zwycięstwo należy do Prawa i Sprawiedliwości, ale przypadek tegorocznych wyborów samorządowych pokazał, że w polityce oprócz liczb bezwzględnych liczy się zdolność koalicyjna.