Z tymi małymi samochodami to jest nieco zabawnie. Niby, myśląc o kupnie auta, nawet o nich nie pomyślisz, ale gdy pojeździsz takim przez kilka dni, okazuje się, że to naprawdę ciekawe rozwiązanie. Tak było niedawno z Seatem Ibiza, Volkswagenem Polo, a teraz do tego grona dołączyła czerwona dama o nazwie Mazda 2.
Mazda sygnowana numerem 2 to obecnie najmniejszy model, który można kupić u tego japońskiego producenta. „Dwójka” to niewielkie i stosunkowo rozsądne cenowo auto, które w swoim segmencie może kusić designem.
Bo praktyczność to jedno, ale decydując się na Mazdę dostajemy także nieco odważniejszy wizualnie samochód, który – zwłaszcza w tym czerwonym kolorze – pozwala wyróżnić się właścicielowi na szarych i mocno „niemieckich” ulicach. Jest po prostu… bardzo ładny.
Mazda 2 jest zgrabnym samochodem, który najzwyczajniej w świecie cieszy oko. Jego linia jest poprowadzona delikatnie, ale nie sposób jej nie zauważyć. To samochód, który przede wszystkim ma podobać się właścicielowi. Reszta kwestii jest dla niego zdecydowanie na drugim i kolejnych miejscach.
Także ten model został stworzony w myśl filozofii KODO, czyli tzw. ducha ruchu, który od paru lat unosi się nad każdym modelem Mazdy. Projektanci szukali inspiracji w tym, jak poruszają się zwierzęta. Analizując sylwetkę i mechanikę ich ruchu, przekładali je na linie na papierze, a potem na nadwozie.
W przypadku niewielkiej Mazdy 2 postanowiono postawić na małego, wyrazistego i zadziornego zwierzaka, który charakteryzuje się energią i gotowością do skoku. W tym przypadku ten skok (czyli osiągi) może nie będą jakoś skrajnie dynamiczne, ale w zupełności wystarczą do jego środowiska naturalnego, czyli miasta. Model jest dostępny w trzech wersjach silnikowych: 75-konnym manualu, 90-konnym manualu lub automacie i najmocniejszym 115-konnym manualu.
To nie koniec nietypowych słów, bo wewnątrz Mazdy twórcy postawili na filozofię… Jinba Ittai. Za tym PR-owym hasłem kryje się z kolei „uczucie jedności z samochodem”. W praktyce oznacza to jednak, że wskakując do Mazdy bardzo szybko czujesz się, jakbyście… się już znali. „Bariera wejścia” jest bardzo niska i szybka.
Wnętrze jest zaprojektowane intuicyjnie, nie potrzeba nie wiadomo ile czasu na połapanie się, z czym to się je. To wrażenie nie tylko moje, ale i redakcyjnego kolegi, które sprawdziło się także w kilku innych modelach Mazdy. Jeśli chodzi o jakość wykończenia wnętrza, to widać tutaj chęć aspirowania i machania w stronę premium.
Jest nieźle, ale momentami pod palcami poczujecie nieco plastiku, a do uszu dojdzie jego dźwięk. Premium feel dużo lepiej wyszedł w nowszej Maździe 6, ale może to kwestia egzemplarzu testowego. Osobiście nie mogę się natomiast przekonać do systemu multimedialnego, który wizualnie i funkcjonalnie jest już nieco przestarzały i potrzebuje odświeżenia.
Tak czy inaczej, dokładając kilkanaście tysięcy można jednak dokupić serię nie tylko funkcjonalnych, ale i wizualnych dodatków poprawiających wrażenie a’la premium.
Mimo że Mazda 2 to typowo miejskie auto, w trakcie testu wzięliśmy je także w trasę. Do bagażnika udało się załadować naprawdę dużo sprzętu do nagrywania nie zawsze w standardowych gabarytach. 200-kilometrową trasę pokonało się zaskakująco przyjemnie, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj pokonuję ją sporo większymi autami.
Jeśli miałbym jednym słowem określić, jak przez te kilka dni jeździło się „dwójką”, to powiedziałbym chyba, że po prostu… „normalnie”. Ewentualnie „przyjemnie”. Kompaktowe rozmiary to w zakorkowanej Warszawie (czy gdziekolwiek indziej) zdecydowany plus, a spalanie rzędu 6,5-7l w mieście jest tym, czego oczekujesz od takiego auta. Natomiast w trasie można urwać tutaj jeszcze 1,5-2 litry na 100 kilometrach.
51 900 złotych, które trzeba wyłożyć na najbardziej podstawową wersję Mazdy 2, nie jest może ceną najniższą w porównaniu do konkurencji, ale ma tutaj przewagę, która często wygrywa w procesie decyzyjnym przy zakupie auta: jest naprawdę ładna i potrafi zagrać na emocjach.