Symbolem debaty przed drugą turą wyborów prezydenckich w Gdańsku będzie puste krzesło w studiu TVP Gdańsk. Paweł Adamowicz nie wziął bowiem udziału we wczorajszej debacie z Kacprem Płażyńskim. Nie chciał brać udziału w inicjatywie Telewizji Polskiej.
Telewizyjna debata miała odbyć się we wtorek o o 19:15, a poprowadzić ją mieli Małgorzata Rakowiec i Piotr Świąc.
Jednak obecny prezydent miasta nie przyszedł do studia TVP Gdańsk. W oświadczeniu, które wydał, stwierdził, że nie ma zaufania do telewizji publicznej.
"Debaty, aby spełniały swoją funkcję w ramach demokratycznych wyborów, muszą opierać się o równe zasady dla każdej ze stron, ale także o zaufanie do podmiotu, który je organizuje. Z przykrością stwierdzamy postępujące w ostatnich dniach zaangażowanie Telewizji Publicznej w oczernianiu jednego z kandydatów, przy jednoczesnym pozytywnym relacjonowaniu kampanii drugiego" – napisał Adamowicz.
– Moja noga nie przekroczy progu telewizji publicznej na ulicy Czyżewskiego. To wstyd, aby w tak kłamliwej telewizji występować – dodał na nagraniu wideo umieszczonym na Facebooku.
Z kolei TVP Gdańsk twierdzi, że wszystkie zagadnienia debaty były z oboma sztabami ustalone i zatwierdzone.
– Żałuję, że dzisiaj do tej debaty – jak widać po pustym krześle – nie dojdzie. Pan prezydent Adamowicz najwyraźniej ma lepsze plany, ważniejsze rzeczy do zrobienia, niż uczestniczyć w tej debacie, która jest solą demokracji – tak krok swojego konkurenta skomentował z kolei Kacper Płażyński.