W czasie swojego zagranicznego torunee Mitt Romney spotykał się nie tylko z urzędującymi przywódcami, ale także z liderami opozycji, z którymi może mu przyjść współpracować w przyszłości. Tak było w Izraelu i w Wielkiej Brytanii. W Polsce największą partię opozycyjną jednak zbagatelizował, nie zwracając uwagi nawet na to, że ta go gorąco popiera.
Gdy Mitt Romney rozpoczynał podróż do Europy i Izraela od wizyty w Londynie, po zaproszeniu od premiera Davida Camerona. W Londynie spotkał się również w cztery oczy z liderem brytyjskiej opozycji Edem Milibandem. Spotkaniu obu polityków nie przeszkadzało nawet to, iż wywodzą się z zupełnie innych nurtów politycznych. Romney wkrótce otrzyma nominację amerykańskich republikanów, a Miliband to przecież przywódca brytyjskich laburzystów.
W Jerozolimie więcej wspólnych tematów Amerykanin musiał mieć też podczas rozmowy z premierem Benjaminem Netanjahu, który szefuje konserwatywnemu Likudowi, niż z liderem liberałów z Kadimy, Szaulem Mofazem. Na Bliskim Wschodzie w kalendarzu Romneya znalazł się nawet czas na spotkanie z premierem Autonomii Palestyńskiej Salamem Fajjadem, który prawdopodobnie wolałby nigdy nie widzieć republikanina w Białym Domu. Mitt Romney wie jednak, że gdy uda mu się tam zamieszkać, nie uniknie kontaktu także z politykami, których poglądów ani trochę nie podziela.
Dlaczego więc nie chce widzieć Kaczyńskiego?
Tym bardziej dziwi więc fakt, że jedynym punktem na trasie jego podróży, który pozbawiony jest choćby chwili na spotkanie z opozycją, jest Polska. Choć to właśnie nad Wisłą taka rozmowa powinna sprawić Romneyowi największą przyjemność. Wszakże, gdyby zechciał odwiedzić siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej, kandydat amerykańskiej Partii Republikańskiej spotkałby się z tymi, którzy wartości republikańskie w Polsce lansują najmocniej. I są proamerykańscy, jak żadne inne polski ugrupowanie.
Spotkania Romneya z Kaczyńskim tymczasem próżno szukać w planie wizyty. – Sądzę, że to, iż nie ma w programie spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, to raczej świadoma decyzja Amerykanów – mówi Bartosz Węglarczyk, wieloletni korespondent z USA, który już wczoraj komentował dla naTemat wizytę Mitta Romneya w Polsce. – Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński bardzo chętnie spotkałby się z Romneyem. Tylko tu raczej nie było zainteresowania strony amerykańskiej – mówi dziennikarz.
Podobną tezę stawiają na Twitterze politycy Platformy Obywatelskiej. Europoseł Jacek Protasiewicz i podsekretarz stanu w Kancelarii Premiera Adam Jasser zasugerowali, że Romney unika polityków PiS ze względu na "pisowską obsesję rosyjską", która "nie mieści się w zachodniej skali". Podkreślając, że trudno inaczej wytłumaczyć brak spotkania z najbardziej proamerykańską opcją polityczną w Polsce.
To nie wina PiS
Nieco innych powodów decyzji o zbagatelizowaniu rangi Jarosława Kaczyńskiego i PiS dopatruje się jednak Węglarczyk. – Amerykanie nie mają czasu, więc spotykają się z tym, kto rządzi. Bo takich potrzebują teraz zdjęć do kampanii wyborczej. Romney potrzebuje zdjęć z europejskimi przywódcami, a nie opozycją – tłumaczy. Podkreślając, że Wielka Brytania jest w tym przypadku wyjątkiem, ponieważ USA łącza z nią zupełnie inne relacje, niż z resztą świata.
A co na to w samym Prawie i Sprawiedliwości? We wtorek rano większość czołowych polityków partii było nieuchwytnych. Na naszą prośbę o komentarz nie odpowiedział również rzecznik PiS Adam Hofman. Na rozmowę zdecydował się tylko europoseł Ryszard Czarnecki, który również nie chciał zbyt obszernie komentować tej przykrej dla jego ugrupowania sprawy.
– Ja nie mam na ten temat nic do powiedzenia, jestem poza krajem. Nie znam nawet przebiegu tej wizyty – ucina poseł. Jednocześnie dodając, że mimo wszystko, życzy Romneyowi jak najlepiej. – Mogę tylko powiedzieć, że życzę kandydatowi republikanów, by miał w Ameryce lepszą prasę, niż w Wielkiej Brytanii. Bo dzisiejszy "The Times" jest dla niego druzgocący – podsumowuje Czarnecki.
Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński bardzo chętnie spotkałby się z Romney'em. Tylko tu raczej nie było zainteresowania strony amerykańskiej.
Jacek Protasiewicz
europoseł PO
To nie brak rozeznania Amerykanów. Proste: pisowska obsesja rosyjska nie mieści się w zachodniej skali. Nie tylko w USA. CZYTAJ WIĘCEJ
Ryszard Czarnecki
europoseł PiS
Mogę tylko powiedzieć, że życzę kandydatowi republikanów, by miał w Ameryce lepszą prasę, niż w Wielkiej Brytanii. Bo dzisiejszy "The Times" jest dla niego druzgocący.