Kuriozalna sytuacja ws. afery w KNF. Ziobro w TVP domagał się materiałów, które już... dostał
redakcja naTemat
15 listopada 2018, 07:38·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 15 listopada 2018, 07:38
W środowy wieczór w programie "Gość Wiadomości" Ziobro żalił się, że do prokuratury wciąż nie trafiły żadne nośniki z zapisem rozmowy między Leszkiem Czarneckim a Mariuszem Chrzanowskim. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym wykorzystał tę sytuację do ataku na "Gazetę Wyborczą", bowiem według niego tylko dziennikarze mieli dostęp do taśmy. Rzecz w tym, że najprawdopodobniej trafiła ona do prokuratury… dzień przed rozmową.
Podkreślił, że zawiadomienie do prokuratury w sprawie podejrzenia korupcji wpłynęło 8 listopada, ale nie dołączono do niego żadnych dowodów. Dyktafon, którym Czarnecki nagrał rozmowę z Chrzanowskim, trafił zaś w ręce prasy. Stąd publikacja w "Gazecie Wyborczej".
Tak przynajmniej twierdził Ziobro. Na pewno w ten sposób wypadł wiarygodnie w "Wiadomościach" ale problem w tym, że… było inaczej. Giertych zareagował na słowa ministra bardzo szybko, bo już niedługo po emisji programu. I wygląda na to, ze Ziobro nie bardzo wie, co się dzieje w jego prokuraturze.
"Pan Prokurator Generalny apeluje do mnie, abym złożył nośnik z nagraną taśmą rozmowy w KNF. Nośnik złożyliśmy wczoraj (wraz z drugim zawiadomieniem). Mam na to potwierdzenie przyjęcia zawiadomienia wraz z nośnikiem podbite wczoraj przez Prokuraturę Generalną" – napisał na Twitterze.