Marek Suski miał niekonwencjonalny plan. Liczył, że pomniki Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i Lecha Kaczyńskiego niejako "połączą się", dając nietypowy efekt. "Jakby prezydent Lech Kaczyński z pomnika szedł po tym dywanie na schody do nieba" – mówił Suski o połączeniu dwóch pomników poprzez wyłożenie między nimi specjalnego, granitowego chodnika. Już jednak wiadomo, że nic z tego nie będzie.
– Granitowy dywan czerwony. Będzie to taka trochę sugestia, że pan prezydent, idąc po tym czerwonym dywanie, wchodzi na schody, które z jednej strony odczytywane są jako schody do samolotu, z drugiej strony jako schody do nieba. Symbol tego zmierzania do gwiazd, do nieba, gdzieś tam w zaświaty – rozprawiał w kwietniu o pomnikach Marek Suski.
Pomysł Suskiego pozostanie jednak wyłącznie w sferze jego wyobraźni. RMF FM informuje, że składają się na to dwa powody. Najważniejszym jest to, że fantazyjna wizja Suskiego nigdy nie była brana pod uwagę.
– Co prawda projekt zakłada pas granitu odchodzący od pomnika ofiar katastrofy, ale one nigdy nie miały być połączone. My od początku zakładaliśmy, że będą to dwie odrębne budowle – powiedział radiu sekretarz komitetu budowy pomników Jacek Sasin.
Innym powodem są zaś kwestie finansowe. Wszystko dlatego, że budowa monumentów kosztowała więcej, niż zakładano.
Przypomnijmy, że pomnik Lecha Kaczyńskiego stanął 10 listopada na cokole przy placu Piłsudskiego w Warszawie. Monument liczy ponad sześć metrów. Jego budowa wyniosła około 1,5 miliona złotych.