Kiedy w naTemat pojawiają się informacje o tym, co piszą o nas Amerykanie, niemal od razu stają się hitami serwisu. Internauci czytają, lubią, dzielą, komentują. Dlaczego tak bardzo zależy nam na opinii obywateli Stanów? Nawet tych zwyczajnych, którzy nie wiedzą, czy Polska ma plaże?
Jednym z najchętniej czytanych majowych tekstów w naTemat był materiał dotyczący Debbie Schlussel. Amerykańska dziennikarka napisała, że "Polacy wymordowali miliony Żydów". Po tekście, w którym pada takie stwierdzenie, dziennikarka dostała setki gróźb. Wtedy myśleliśmy, że zainteresowanie artykułem o niej ma związek z kontrowersyjnymi wypowiedziami.
W czerwcu ogromną popularnością cieszyło się omówienie felietonu Granta Wahla, komentatora magazynu "Sports Illustrated". Wahl, opisując swoje wrażenia z Euro w Polsce, napisał: "Kocham uczyć się, jak wymawiać polskie słowa, które wyglądają bardziej jak nierealne do zagrania zestawy literek w Scrabble […]. Kocham serdeczne polskie posiłki, które pozwalają Ci być najedzonym przez wiele godzin. Kocham sposób, w jaki polscy nieznajomi próbują Ci pomóc znaleźć właściwy kierunek i kocham ich zapał do ćwiczenia angielskiego na wszystkich przyjezdnych z zagranicy". Wtedy zrzuciliśmy zainteresowanie na euforię związaną z Euro 2012.
Dlaczego tak bardzo interesuje nas to, co piszą o Polsce Amerykanie? Nawet ci zwyczajni, którzy nie wiedzą, że Polska ma plaże?
Europa to nie kraj?
Michał Ogórek, satyryk i felietonista "Gazety Wyborczej" przypuszcza, że niestety to wina naszych kompleksów wobec obywateli Stanów Zjednoczonych. Jak przyznaje w rozmowie z naTemat, wolałby jednak interpretować zainteresowanie inaczej.
– Uważamy, że co sądzą w Ameryce, to sądzi świat – mówi. – A jednocześnie uwielbiamy też śmiać się z ignorancji obywateli tego kraju. To taki paradoks: są silni, ale nic nie wiedzą – dodaje Ogórek i przypomina, że w internecie furorę zrobił filmik, na którym uczestniczka teleturnieju dowiaduje się, że Europa to kontynent, Węgry są europejskim krajem, a Budapeszt ich stolicą. – Jej zdumienie było tak szczere... tak szczere – mówi Ogórek i zaczyna się śmiać.
Centrum świata
Dlaczego tak bardzo, jak na opinii Amerykanów, nie zależy nam na tym, co powiedzą o nas Francuzi, Niemcy, czy Chińczycy, którzy powoli przejmują pałeczkę największego mocarstwa świata?
– Bo Ameryka to centrum świata, najważniejszy kraj na świecie – mówi Maria Rogaczewska z Zakładu Psychologii Społecznej IS UW – Taką mają markę i konsekwentnie ją budują, a Polacy w nią uwierzyli – wyjaśnia socjolog. – Jeśli zapytano by francuskich, czy włoskich mężczyzn, co sądzą o Polkach, panie też z chęcią by przeczytały. Dlaczego? Bo Włosi i Francuzi mają brand dobrych kochanków – dodaje.
Zdaniem Marii Rogaczewskiej polskim problemem jest też to, że nieustannie potrzebujemy potwierdzenia własnej wartości. – Polacy są bardzo wrażliwi na własnym punkcie, są niepewni siebie, muszą się oglądać nieustannie w cudzych zwierciadłach, szukają potwierdzenia swoich zalet – mówi i przekonuje, że w tym upatruje tajemniczego zainteresowania Polaków amerykańskimi opiniami.
– Lubimy, jak świat się nami interesuje, wolimy nawet złe opinie od tego, gdy miesiącami jest o nas cisza – przyznaje Michał Ogórek.
Dr Marek Szopski z Instytutu Anglistyki UW przekonuje z kolei, że nasze reakcje na opinie są podyktowane polskimi aspiracjami.
– To dylemat średniej wielkości państwa w Europie, które chciałoby być postrzegane jako duże – mówi. Jego zdaniem takiego potwierdzenia może nam dostarczyć tylko mocarstwo. – W okresie międzywojennym, kiedy mapa polityczna wyglądała trochę inaczej, polską opinię publiczną interesowało zdanie Francuzów, czy Niemców. To wtedy były mocarstwa – przekonuje.