
W partii rządzącej mają nadzieję, że afera KNF już się wyczerpuje. Politycy tej formacji są przekonani, że jeśli mecenas Roman Giertych razem z Leszkiem Czarneckim nie ujawnią nowych nagrań, partia wyjdzie z tego historii tylko poobijana – podaje „Gazeta Wyborcza”.
REKLAMA
Przypomnijmy, że w następstwie ujawnionej przez dziennik afery były szef KNF Marek Chrzanowski podał się do dymisji. W miniony piątek premier Morawiecki na jego następcę powołał Jacka Jastrzębskiego, który od 2008 roku był zastępcą dyrektora departamentu prawnego PKO Banku Polskiego. To "człowiek" Morawieckiego.
Co na to partia? W PiS obowiązuje przekaz, że ta nominacja kończy temat. – Szef KNF zrezygnował i to są nasze standardy – mówiła rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Podkreślała, że PiS nie powoła komisji śledczej do wyjaśnienia afery KNF.
PiS się to zwyczajnie nie opłaca. – Ta sprawa już zdycha, powołanie komisji tylko by ją podsycało, media ciągle by do tego wracały – powiedział "Wyborczej" polityk PiS. – Jest (sprawa – red.) skomplikowana, a bohaterowie średnio rozpoznawalni. Chrzanowski nie był szerzej znany, wraz z dymisją stał się bohaterem negatywnym, niewielu będzie go żałować. Czarnecki może jest bardziej popularny, ale na pozytywnego bohatera też się średnio nadaje – dodał.
Jak mówią rozmówcy "GW" w PiS, w partii nikt też nie żałuje, że ucierpiał Chrzanowski, bo to osoba niepowiązana bezpośrednio z ugrupowaniem. Z kolei o odwołaniu szefa NBP Adama Glapińskiego nie ma mowy. Tak samo nikt nie odetnie się od twórcy SKOK-ów Grzegorza Biereckiego.
źródło: Gazeta Wyborcza