Cały świat widział, że to Rosja zaatakowała ukraińskie okręty wojenne, a tymczasem Ryszard Czarnecki z Prawa i Sprawiedliwości zasugerował, że do eskalacji konfliktu mogło dojść, bo rzekomo jest to na rękę prezydentowi... Ukrainy.
Ryszard Czarnecki w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie TVN "tłumaczył" widzom zawiłe meandry polityki wschodniej. Polityk PiS zauważył, że wojna między Rosją i Ukrainą de facto ma miejsce już od kilku lat i nigdy nie wprowadzano stanu wojennego. Jego wprowadzenie teraz miałoby być na rękę przede wszystkim prezydentowi Petro Poroszence.
Przypomnijmy, że w niedzielę miała miejsce seria wydarzeń, które światowe media opisują jako agresywny atak Rosji na Ukrainę. Staranowano jeden z okrętów ukraińskich, inny ostrzelano. Są ranni. Późnym wieczorem Rosjanie dokonali abordażu i przejęli okręty Ukrainy. Rosja uzurpuje sobie prawo do Morza Azowskiego, nad którym sprawuje kontrolę od czasów aneksji Krymu.
Prezydent Poroszenko podpisał dekret o wprowadzeniu stanu wojennego w związku z agresją Rosji. Dokument czeka jeszcze na przegłosowanie przez Radę Najwyższą Ukrainy. Przepisy o stanie wojennym między innymi zakazują zgromadzeń, pozwalają na internowanie obywateli i zakazują przeprowadzania wyborów.
Zdaniem Ryszarda Czarneckiego największym wygranym rosyjskiego ataku ma być prezydent Ukrainy. Co ciekawe, nie jest w tym stanie odosobniony. Niemal dokładnie to samo twierdzi Kreml oraz... dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt.
Zadaniem Ośrodka jest opracowywanie oraz udostępnianie organom władzy publicznej informacji o istotnych wydarzeniach i procesach politycznych, społecznych i gospodarczych w otoczeniu międzynarodowym Polski, przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych. Opracowania OSW spływają na biurka najważniejszych polityków w kraju i wpływają na kształt polskiej polityki wschodniej.
I być może to jest rozwiązaniem zagadki, dlaczego Andrzej Duda śledził w niedzielę transmisję z dziecięcej Eurowizji, zamiast odnieść się do wydarzeń w Cieśninie Kerczeńskiej.