Lawina krytyki spadła na ambasador USA w Polsce za list do premiera Mateusza Morawieckiego. Wyśmiano już błędy, formę, a także fakt, że został skierowany do szefa rządu, a nie do MSZ, jak nakazuje protokół dyplomatyczny. Ale przede wszystkim ambasador USA mocno wytykany jest brak doświadczenia w dyplomacji. Jakby niektórzy zapomnieli, jakim doświadczeniem może pochwalić polski ambasador w USA.
Ten brak doświadczenia przewija się w większości internetowych komentarzy. Mówią o nim eksperci, twierdząc, że Mosbacher porusza się jak słoń w sklepie porcelany. Powołał się na niego nawet szef MON Mariusz Błaszczak, który właśnie "nieporozumieniem wynikającym z braku doświadczenia dyplomatycznego" tłumaczy działania pani ambasador.
Przypomnijmy, w liście były błędy, źle napisane nazwisko "Morawiecki", był też odręczny dopisek. Wreszcie, jak ocenił były szef MSZ Witold Waszczykowski, Georgette Mosbacher – zgodnie z konwencjami i protokołem – powinnna była wysłać list do MSZ, a nie do premiera.
"Być może MSZ nie został uznany za partnera"
Byli polscy dyplomaci faktycznie potwierdzają, że tak powinna wyglądać normalna droga komunikacji. Przez MSZ. Chyba, że sytuacja jest szczególna. A tę najwyraźniej za taką uznano.
– W normalnej sytuacji ambasador porozumiewa się z MSZ, ale są sytuacje – zwłaszcza jeśli ambasador przekazuje oficjalne stanowisko państwa, które reprezentuje – że w wyjątkowych przypadkach może zwrócić się do premiera – mówi naTemat Dariusz Rosati, dziś europoseł, przed laty minister spraw zagranicznych. To, jak zaznacza, jednak rzadkość.
– W szczególnych sytuacjach może to być traktowane jako niewiara, że MSZ ma jakikolwiek wpływ na politykę zagraniczną. Nie chciałbym tak uważać, ale tak może to być też interpretowane. Że pani ambasador zwraca się bezpośrednio do premiera, gdyż wie, że niższe szczeble w tym rządzie nie mają nic do powiedzenia. A szef MSZ, którego stanowisko kilkukrotnie było dezawuowane przez Jarosława Kaczyńskiego, czy posłankę Pawłowicz, być może nie został uznany za partnera – ocenia.
"Nigdy w życiu nie miał nic wspólnego z dyplomacją"
Dariusz Rosati zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz odnoście doświadczenia ambasador. Bez względu na to jak oceniać jej list czy intencje, fakt jest faktem. Bez dwóch zdań bezdyskusyjnym.
– W tej chwili wszyscy zaczynają pouczać panią ambasador, że jest niedoświadczona. A my mamy ambasadora w USA, który nigdy w życiu nie miał nic wspólnego ze służbą dyplomatyczną – zauważa Rosati.
Kim jest ambasador RP w Waszyngtonie? Od 9 listopada 2016 roku polską placówką w Waszyngtonie kieruje Piotr Wilczek, historyk literatury, tłumacz, członek zespołów redakcyjnych czasopism naukowych, profesor nauk humanistycznych, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego. Kierował Ośrodkiem Badań nad Reformacją i Kulturą Intelektualną w Europie Wczesnonowożytnej.
Z dyplomacją wcześniej nie miał nic wspólnego.
Był zadowolony z nominacji
W roli ambasadora najwyraźniej jednak się sprawdza. Gdy przez świat przetaczała się burza wokół ustawy o IPN, napisał list otwarty do "New York Times'a" w obronie polskiej racji stanu. "Pozwólcie, że wyjaśnię: nie było systematycznego współudziału w Holocauście, nie przez naród polski czy państwo polskie" – tłumaczył.
Niedawno, na łamach tego samego dziennika, pouczył noblistę w dziedzinie ekonomii Paula Krugmana, który zarzucił Polsce i Węgrom niedemokratyczne działania. "Mamy bardzo aktywne wolne media reprezentujące szeroki wachlarz opinii, prężne społeczeństwo obywatelskie i demokratyczne wybory" – tak odpowiedział mu ambasador RP.
Trzeba przyznać, że był zadowolony, gdy Senat zatwierdził nominację Georgette Mosbacher na stanowisko ambasadora w Polsce. – Sytuacja, że ambasador jest w bliskich związkach z administracją i z samym prezydentem, jest dla nas bardzo korzystna – powiedział. Parę dni temu we wspólnym liście oboje pisali, że Kongres i Pentagon rozważają zwiększenie obecności wojsk amerykańskich w Polsce.
Inaczej jednak niż Mosbacher ambasador RP już dawno zareagował na materiał TVN o polskich faszystach. Swój wpis usunął, ale w sieci się zachował.
– Inny ambasador RP, w Niemczech, zasłynął z kolei od pouczania państwa swojej siedziby. A zatem jeśli chcemy stosować pewne zasady, to może zacznijmy od siebie – podsumowuje Dariusz Rosati.