Zasadniczą kwestią jest udział "grup trzymających władzę", próbujących uciec przed odpowiedzialnością, poświęcając kozła ofiarnego. W obu aferach narzędziem szantażu wobec prywatnego biznesu jest przygotowywana zmiana prawa. Jednocześnie jest ona największą różnicą – czytamy w najnowszym numerze "Newsweeka".
Sytuacja w Polsce w roku 2002 była bardzo podobna do tego, co przeżywamy dzisiaj. Tak jak dziś PiS, tak wtedy SLD niepodzielnie dzierżyło stery władzy. Partia rządząca pracowała nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji, chcąc wprowadzić do niej zapis dekoncentracyjny.
"Słynne słowa 'lub czasopisma' miały zakazywać posiadania przez tego samego właściciela jednocześnie ogólnopolskiej stacji telewizyjnej i ogólnopolskiej gazety. Zapis bardzo precyzyjnie uderzał w spółkę Agora, wydawcę 'Gazety Wyborczej', która planowała zakup ogólnopolskiej stacji telewizyjnej, a nawet zaciągnęła już kredyt na sfinansowanie takiej transakcji" – czytamy w najnowszym "Newsweeku".
Wtedy "grupa trzymająca władzę" wysłała do Adama Michnika swojego przedstawiciela w osobie Lwa Rywina. Na spotkaniu z Adamem Michnikiem obiecał złagodzenie nowelizacji, w zamian za 17,5 miliona dolarów łapówki, która prawdopodobnie miała zasilić partyjną kasę Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Jak się to skończyło, wszyscy pamiętamy – wybuch wielkiej afery z powstaniem komisji śledczej prowadzonej przez Tomasza Nałęcza plus pogrzebanie SLD z dymisją Leszka Millera w pierwszej kolejności. Równo 15 lat temu – 2 grudnia 2003 roku, rozpoczął się proces znanego filmowca, Lwa Rywina.
Rok 2018 i afera KNF
"Mianowany przez PiS szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Ch. prowadzi wielomiesięczne rokowania z przedsiębiorcą Leszkiem Czarneckim, którego banki mogą podpadać pod przygotowywaną przez PiS nowelizację, nazwaną nawet w Sejmie 'lex Czarneckiego'. Obiecuje zostawienie w spokoju jego banków, a nawet pomoc z budżetu państwa, w zamian za zatrudnienie człowieka gwarantującego, że będą kontrowane przez rządzącą partię" – przypomina Cezary Michalski w najnowszym wydaniu "Newsweeka".
Wygląda to całkiem znajomo.
Kluczowa różnica
"Gdy kierownictwo SLD dowiaduje się, że korupcyjna propozycja Rywina została nagrana, rząd natychmiast kieruje do Sejmu nowelizację bez klauzuli uderzającej w Agorę. Tymczasem PiS po wybuchu afery KNF przepycha przez parlament nowelizację ustawy o nadzorze finansowym dokładnie w takim kształcie, który miał służyć do szantażowania Czarneckiego" – czytamy.
Nowe prawo ma stać się precedensem dla podobnych regulacji, które pozwolą na przejmowanie innych prywatnych firm, w tym mediów. Jednym zdaniem – Kaczyński dalej sprawdza tezę, że w Polsce "PiS-owi wolno wszystko".
Całość artykułu Cezarego Michalskiego przeczytacie w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Newsweek"