Stanisław Karczewski chciał się wytłumaczyć ze słów, jakie ciągną się za nim od miesięcy. Marszałek Senatu nazwał Aleksandra Łukaszenkę "ciepłym człowiekiem". Jego wyjaśnienie brzmi jeszcze bardziej kuriozalnie niż sama wypowiedź.
Dwa lata temu marszałek Karczewski nazwał Aleksandra Łukaszenkę ciepłym człowiekiem.
– Jeśli chodzi o ten ludzki element, to mówię, że zależy absolutnie panu prezydentowi Łukaszence na interesie Białorusi, to widać. I widać to, że jest człowiekiem takim ciepłym – komentował Stanisław Karczewski.
– Moja rozmowa z Aleksandrem Łukaszenką była dobra, serdeczna i długa, trwała grubo ponad godzinę. Rozmawiałem z nim o polityce, o naszych relacjach. To moja najtrudniejsza wizyta zagraniczna – mówił wówczas o wizycie na Białorusi.
Teraz na antenie Radia Zet marszałek Senatu próbował się z tych słów wytłumaczyć. – Prawda jest taka, że wszedłem do pomieszczenia, w którym było bardzo zimno. I zdziwiło mnie, że po trzech, czterech minutach już tego chłodu nie czułem. Stąd to formułowanie o ciepłej rozmowie – wyjaśniał Karczewski.
Karczewski podkreślił też, jak ważne jest otwarcie się na Białoruś. – Jeśli my nie będziemy mieli z Białorusią dobrych kontaktów, to oni przykręcą śrubę Polakom tam mieszkającym, zamykają szkoły, dzieci nie mogą się uczyć, zabierają domy – stwierdził antenie polityk, przekonany, że dla dobra naszych rodaków musimy z Łukaszenką współpracować.