
Niemal w każdym tygodniu media obiega informacja o kopiowaniu projektów młodych twórców albo wykorzystywanie prac mniej znanych artystów bez ich zgody. W sieci zawrzało po raz kolejny za sprawą jednej z blogerek stojących za stroną Pica Pica, która w poście posądziła firmę W.Kruk o przywłaszczenie sobie koncepcji, której jest współtwórczynią. Popularna marka odpiera zarzuty. Kto ma rację?
Pica Pica to blog dotyczący biżuterii. W środowisku zainteresowanym tematyką jest popularny i zyskał spore grono czytelniczek, które pieszczotliwie nazywane są srokami (pica pica z łaciny to właśnie sroka).
Dlaczego duże firmy z taką łatwością przywłaszczają sobie cudzą pracę? To przecież nie pierwszy raz, gdy wielkie marki korzystają z dzieł mniej znanych twórców albo używają ich prac bez ich zgody. Przykładów daleko szukać nie trzeba, wystarczy przypomnieć sobie sprawę "Rynn Rysuje" sprzed kilku dni.
O sprawie Pica Pica vs Picky Pica rozmawiam z Magdaleną Korol, adwokat, wspólnika kancelarii Snażyk Korol Mordaka i prezes Instytutu Prawa Mody.
Abstrahując od tego, że uruchamianie bota z komunikatem o ww. treści w dość trudnej sytuacji wizerunkowej, z jaką się musi teraz zmierzyć W. Kruk, było mało fortunne, to sprawa nie przestaje istnieć. Sam fakt, że Pica Pica jest serwisem informacyjnym, a Picky Pica marką biżuteryjną nie przesądza sprawy.
Jesteśmy w kontakcie z przedstawicielkami bloga PICA PICA, którym zaproponowaliśmy spotkanie w celu omówienia sytuacji. Picky Pica jest marką biżuteryjną, a Pica Pica jest blogiem o rynku jubilerskim. Picky Pica istnieje od dwóch lat i oferuje modną biżuterię dla wybrednych kobiet, które kochają błyskotki. Od roku prowadzimy sklepy w galeriach handlowych, w tym roku ruszył sklep internetowy. Picky Pica zajmuje się wyłącznie sprzedażą biżuterii i nie prowadzi działalności konkurencyjnej do bloga PICA PICA.
