
– Tyle już wersji było, tyle spekulacji, kto mógłby nas kupić, że przyjmujemy to wszystko z dużą rezerwą. Po prostu czekamy, co będzie dalej – mówi mi jedna z dziennikarek z newsroomu w Zetce.
My nigdy nie byliśmy przez nikogo naciskani politycznie. Dziennikarze podlizujący się władzy – to nigdy nie była bajka ludzi z Radia Zet. A Karnowscy to po prostu PiS i tyle.
"Mają turbostracha"
Z tej odpowiedzi między wierszami można wyczytać, że trudno mówić o jedności między pracownikami Radia Zet. Panuje klimat niepewności i każdy gra na własną rękę. Najbardziej napięta atmosfera jest w gronie prowadzących programy. – Oni mają turbostracha. Na pewno ich marzeniem nie była praca u Karnowskich – mówi mi osoba związana ze stacją.
– Każdy sobie myśli: skoro zwolnili kogoś takiego, jak Marzenę Chełminiak, to co dopiero zrobią ze mną? Ta decyzja oznaczała, że w Zetce nie liczy się już nic, co powinno być istotne, czyli choćby zdanie słuchaczy – opowiada mi osoba, która w ostatnim czasie musiała się pożegnać z rozgłośnią, ale wciąż ma kontakt z kolegami ze stacji.
– Sytuacja w Zetce jest mocno zamotana – tłumaczy mi jeden z dziennikarzy. Jego zdaniem zwolnienie Chełminiak mogło być ruchem, który docelowo miałby utrudnić sprzedaż radia. Komukolwiek, nie tylko braciom Karnowskim.
Możliwe, że interesem zarządu jest to, aby przetrwać bez sprzedaży, bo nowy właściciel może oznaczać zmianę władz radia. Do sprzedaży nie dojdzie zaś wtedy, gdy Czechom nikt nie zaoferuje zadowalającej ich ceny. Z kolei nikt nie zapłaci tyle, ile by Czesi chcieli, jeśli potencjalny inwestor będzie widział, że radio nie jest tyle warte, bo wszystko się tam wali, skoro wyrzucana jest legenda tego radia.
– To, co boli, to fakt, że u nas działają siły wewnętrzne. W mediach państwowych, gdzie dziennikarze masowo odchodzą lub są zwalniani, można powiedzieć, że winne są siły zewnętrzne: władza narzuciła swoich prezesów i dyrektorów i oni niszczą redakcję. My tych "obcych" mamy w środku. I oni przez lata pozbywali się wielu fajnych osobowości – ubolewa jedna z dziennikarek.
– Francuski właściciel nie miał pomysłu na to, co ma z tym radiem zrobić, dlatego w końcu je sprzedał. Pozycja Zetki na rynku słabła, a jednocześnie rosło napięcie wewnątrz radia – ocenia jeden z byłych pracowników. Jego zdaniem, paradoksalnie, zmiana właściciela może zrobić Zetce tylko i wyłącznie dobrze. Pod warunkiem, że wybór nie zostanie dokonany według klucza politycznego.
Ci, którzy wciąż pracują w Zetce, raczej jednak nie wierzą, że nowym właścicielem zostanie Fratria, czyli medialna grupa należąca m.in. do instytutu współtwórcy SKOK-ów, senatora PiS Grzegorza Biereckiego oraz Jacka Karnowskiego. – Ten artykuł w Wirtualnych Mediach to taki "szczur" wypuszczony tylko dla zmylenia konkurencji – uważa jeden z dziennikarzy.