Stanisław Szukalski ma tak barwny życiorys i dorobek artystyczny, że nie wiadomo od czego zacząć. Bez niego w "Titanicu" nie zobaczylibyśmy Leonardo DiCarpio, pracował z Salvadorem Dali na planie filmu Hitchocka "Urzeczona", jest też autorem popularnej obecnie mitologii o Lechitach, którzy są praprzodkami całej ludzkości. Dlaczego "Stach z Warty" to postać kompletnie zapomniana?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jest prawdopodobnie najwybitniejszych wśród nieznanych polskich artystów. Jego wpływ na współczesną sztukę był gigantyczny, ale jego temperament i wybuch wojny niemal zatarły o nim pamięć. Przywraca ją Leonardo DiCaprio współprodukując dokument Netflixa o swoim "polskim dziadku".
Wybitny artysta i wizjoner
Śladów Szukalskiego można szukać w Warcie w województwie łódzkim. To właśnie tam przyszedł na świat 13 grudnia 1893 roku. – Kiedy się urodził 125 lat temu, wszyscy żyli i umierali w jednym miejscu. Jego życie było nieustanną podróżą – mówi naTemat Barbara Cichecka, dyrektorka Muzeum Miasta i rzeki Warty
Duża w tym zasługa jego rodziny, która podróżowała po świecie. Ojciec pochodził z Warty, ale mieszkał też w Rio De Janeiro, pracował w kopalni diamentu w Afryce Południowej. Stach wychowywał się wówczas w Warcie, ale krótko, bo ojciec po powrocie kupił majątek w Gidlach, gdzie mieszkał do 1907 roku.
W końcu całą rodziną wyruszyli do USA, skąd nastoletniego Stanisława odesłano na studia na ASP do Krakowa. Potem wrócił do Stanów i zaczął studiować w Chicago. Ożenił się z Amerykanką, wystawiał swoje prace w Polsce, zwiedzał Francję i Włochy. Życie obieżyświata z pewnością wpłynęło na jego twórczość.
Szukalski był przede wszystkim uzdolnionym rzeźbiarzem, ale też rysował i projektował pomniki. – Jego sztuka wyróżniała się, wybiegała w przyszłość, była bardzo ekspresyjna – tłumaczy Cichecka. Zapewniał, że nie kopiował od nikogo, wszystko, co tworzył, było wytworem jego wyobraźni i rąk. O swojej sztuce mówił tak: "Wkładam Rodina do jednej kieszeni, Michała Anioła do drugiej i idę w słońce".
Do fascynacji Szukalskim przyznawał się m.in. szwajcarski malarz Hans Rudolf Giger, który zaprojektował ksenomorfa z horroru "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" i Adam Jones - muzyk progrockowego zespołu Tool, pracujący przy charakteryzacji i efektach specjalnych na planach takich filmów, jak "Edward Nożycoręki", "Predator 2", "Terminator 2" czy "Koszmar z ulicy Wiązów".
Inspirację dziełami Szukalskiego znajdziemy w obrazach Zbigniewa Beksińskiego, filmach fantastycznych i grach wideo. Spoglądając na prace urodzonego w Warcie artysty można zauważyć, że jego przedwojenna twórczość odcisnęła ogromne piętno na nowoczesnej popkulturze - zwłaszcza jej mroczniejszej stronie. Trudno nie dostrzec pewnego podobieństwa hełmu Dartha Vadera z "Gwiezdnych wojen" do jego obrazu zatytułowanego "Ancestral Helmet".
Wybuch wojny zrujnował dalszą karierę
W 1939 roku uciekł do Stanów Zjednoczonych. Jego pracownia w Polsce została zbombardowana i ledwo uszedł z niej z życiem. Szanse na emigrację zawdzięczał żonie posiadającej amerykański paszport. W USA opowiedział prasie o niemieckim terrorze dziejącym się w naszym kraju. Osiadł w Kalifornii, gdzie parał się rzeźbiarstwem. Nie wiodło mu się najlepiej, bo w czasie wojny mało ludzi myślało o sztuce.
To właśnie wtedy zaprzyjaźnił się z pochodzącym z Włoch ojcem Leonardo DiCaprio. George DiCaprio był rysownikiem pracującym w Hollywood. Mieszkali niedaleko od siebie i często się widywali. Mały Leonardo odwiedzał Szukalskiego, a Szukalski rodzinę DiCaprio. Ich znajomość bardzo się zacieśniła.
– Leonardo nie poznał swojego prawdziwego dziadka, więc został nim Stanisław Szukalski – opowiada Barbara Cichecka z muzeum w Warcie. – Leonardo w jednym z wywiadów przyznał, że to właśnie dzięki Stachowi stał się artystą i zrozumiał co znaczy nim być. Pomysł zagrania roli w "Titanicu" to zasługa Szukalskiego – dodaje. Zdobywca Oscara ponoć swoją rolą buntownika oddał hołd "polskiemu dziadkowi".
Na poniższym zdjęciu widzimy Leonardo DiCaprio z ojcem, a w środku rzeźbę "Cecora" Stanisława Szukalskiego.
A tutaj mały Leo na kolanach u swojego "polskiego dziadka".
Twórca mitologii turbosłowian
Szukalskiemu nie tylko rzeźbiarstwo zaprzątało mu głowę. Jest również znany jako twórca koncepcji zermatyzmu. Pseudonauka wyznawana przez współczesnych turbosłowian zakłada, że dawniej wszyscy ludzie mówili wspólnym językiem zbliżonym do polskiego (tak zwana macimowa), a nasi przodkowie wywodzą się... z Wyspy Wielkanocnej.
Na potwierdzenie swojej teorii napisał ręcznie 42 tomy (liczące łącznie 25 tysięcy stron). Zajęło mu to 40 lat! Skupiał się na rozwiązywaniu przedhistorycznych zagadek i tajemnic dawnych dziejów ludzkości, powstawaniu i kształtowaniu się języków, wiar, zwyczajów, sztuki, migracjom ludów. W pracy nazwanej "Protong" umieścił około 14 tysięcy piórkowych rysunków artefaktów, stanowiących "świadków", potwierdzających swoją szaloną mitologię.
Jeszcze przed wojną założył grupę artystyczną zwaną "Szczepem Rogate Serce". Wytworzył ideologię łączącą kult młodości i czynu, antyklerykalizm o neopogańskiej tendencji i wszechsłowiański biologiczny nacjonalizm. Szukalski stworzył też symbol zwany Toporłem służącym do promowania swoich słowiańskich idei. Nazywany był godłem odrodzonej Polski.
W związku z tym Szukalski jest obecnie kojarzony z nacjonalistami pokroju Niklota, którzy wzięli sobie Toporła na swoje logo. Symbol ten został zakazany przed Euro 2008 przez organizację Football Against Racism in Europe, wraz z symbolem Falangi i mieczykiem Chrobrego.
DiCaprio przywraca pamięć o Szukalskim
Był genialnym, niepokornym ekscentrykiem, skandalistą, atakował wszystkich - krytyków sztuki nazywał "pasożytami". Kiedy pewien hrabia przyszedł obejrzeć jego prace i dotknął rzeźbę swoją laską, Szukalskiego zatkało. Połamał mu laskę i wygnał go za drzwi mówiąc "Moich rzeźb nikt nie ogląda laską, tylko oczyma".
– Był wielkim oryginałem i krytykował wszystkich bezpardonowo. Wielu osobom nadepnął na odcisk. Zemścili się i go przemilczeli. Niemcy dodatkowo zagrabili jego prace, a potem zniszczyli razem z dziełami Witkacego. Uratowało się kilka oryginalnych rzeźb, które są m. in. w muzeum w Bytomiu – tłumaczy Barbara Cichecka. Na świecie jest też sporo replik jego dzieł.
Po wojnie w USA Szukalski żył w nędzy, był zrozpaczony, bo stracił prawie cały swój dorobek, zmarł w 1987 roku praktycznie zapomniany i niedoceniany. O jego pamięć od lat upominał się Leonardo DiCaprio. I dopiął swego, bo kiedy w sieć poszła informacja o dokumencie, który współprodukuje, wiele osób dowiedziało się w ogóle o istnieniu Stacha z Warty. Dystrybucja na platformie Netflixa zapewni polsko-amerykańskiemu filmowi ogólnoświatowy zasięg.
Szukalski to kolejny mało znany, wybitny Polak, którego postać jest przybliżana w w tym roku w dokumencie. W czerwcu HBO pokazało swój film "Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka" o rodzimym artyście, który namieszał w kinie erotycznym i inspirował filmowców z Terry Gilliamem na czele.
Dokument w reżyserii Ireneusza Dobrowolskiego - "Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego" - można oglądać od 21 grudnia na Netflixie.