Rysowała śmiałe erotyczne sceny, nagie kobiety i nagich mężczyzn. Obraziła Adolfa Hitlera, za co trafiła do obozu koncentracyjnego. Świat sztuki ją uwielbiał, konserwatyści nienawidzili. Nazywano ją matką polskiej erotyki i zbereźnicą. Oto kobieta pełna sprzeczności – Maja Berezowska, która uczyła Polaków miłości cielesnej.
Jej erotyczne ilustracje rozgrzewały Polaków w epoce socjalizmu.
– Moja babcia miała na półce książkę z jej rysunkami, jako dziewczynka ciągle do nich zaglądałam. To one nauczyły mnie, czym w ogóle jej seks – powiedziała mi kiedyś znajoma.
I nie tylko ją.
Samą Berezowską nazywali: rozpustnicą, zbereźnicą, libertynką.
"Z biegiem lat – stara rozpustnica, stara zbereźnica, stara libertynka. Najlepszy przydomek –
«Sex-realistka» – wymyślił dla niej przyjaciel Artur Maria Swinarski, satyryk i komediopisarz. Do artystki Mai Berezowskiej określenie to pasuje jak ulał" – pisze Małgorzata Czyńska w książce "Berezowska. Nagość dla wszystkich".
Dziś nazywa się ją prekursorką polskiego porno. A sama Berezowska mówiła: – Wojuję trochę o tę nagość.
Nie dość, że rysowała bowiem subtelne erotyki, to sama była kobietą wyzwoloną. Mówiło się o orgiach z jej udziałem, tańczeniu na stole ("Przy jej figurze stół musiał być solidny" – pisze Czyńska) i przyjaźni z homoseksualistami.
Maja Berezowska wyprzedzała swoją epokę, a jej barwne życie zasługuje na film. Zresztą, gdyby rysowniczka była Amerykanką, Hollywood już dawno by się o nią upomniało.
Rysowanie na Syberii
Już samo jej dzieciństwo było nietypowe. Jako córka Edmunda Berezowskiego, podpułkownika armii rosyjskiej i budowniczego kolei transsyberyjskiej, jego część spędziła na mroźnej Syberii.
– Na Syberii (…) najlepszą dla mnie zabawą było rysowanie. Złościłam się bardzo, gdy mi przeszkadzano, odwołując na przykład do jedzenia – mówiła potem w wywiadzie dla magazynu "Szpilki". Wolała kredki od lalek.
Jak dorosła dziewczyna postanowiła, że chce rysować. W zdobyciu edukacji pomogło jej dobre nazwisko i dobre pochodzenie. I pieniądze. Uczyła się w prywatnej szkole artystycznej w Petersburgu, studiowała również w Krakowie i Monachium, a pierwszą swoją wystawę pokazała już w 1916 roku w Kijowie.
Była gotowa na podbój świata.
Jedna kobieta, kilku mężczyzn
Berezowska malowała dużo i zawzięcie. Jej ilustracje i karykatury publikowały czołowe magazyny satyryczne: wspomniane już "Szpilki", "Cyrulik Warszawski" czy "Szczutki". Ilustrowała fraszki Jana Kochanowskiego i Mikołaja Reja, a także polskie wydanie "Dekameronu", co dało jej sławę na salonach. Rysowała kwiaty i... jednorazowo antysemickie rysunki (czy była antysemitką nie wiadomo).
Jednak już wtedy, przed II wojną światową, zasłynęła z ilustracji, które ją unieśmiertelniły – erotyków. W ich centrum był zawsze kobiety – szczupłe, smukłe (czyli przeciwieństwo samej Berezowskiej, która miała dość obfite kształty – akceptowała jednak i kochała swoje ciało), ze sterczącym biustem. Mężczyźni, zawsze umięśnieni, te kobiety otaczali. Czasem było ich kilku, czasem jeden. A czasami w ogóle, tylko kobiety.
– Erotyka u Berezowskiej jest nastawiona na pokazanie przyjemności kobiety. Berezowska pokazuje, że kobiecie przyjemność cielesna się należy. Mężczyźni są dodatkiem, dawcami przyjemności – mówiła biografka Berezowskiej Małgorzata Czyńska, historyczka sztuki i pisarka, "Gazecie Wyborczej".
To było jak na tamte czasy czymś bez precedensu. Przyjemność kobiety? Przecież to kobieta miała zaspokajać seksualnie mężczyznę. I rodzić mu dzieci. Berezowska – która celebrowała życie – wiedziała jednak, że i kobietom należy się orgazm. Była wiec seksualną prowodyrką, podobnie zresztą jak Michalina Wisłocka, autorka "Sztuki kochania".
Sama Berezowska nie miała jednak udanego życia małżeńskiego. Jej jedyny mąż, starszy o 12 lat malarz i karykaturzysta, Kazimierz Grus, okazał się być alkoholikiem i damskim bokserem. Zawarte w 1920 r. małżeństwo rozpadło się po 6 latach.
Berezowska, mimo prywatnych niepowodzeń, malowała dalej i stała jedną z najpopularniejszych ilustratorek w Polsce, a na fali popularności pojechała do Paryża. Ten zresztą tez zdobyła, a to dzięki swojej determinacji, "Dekameronowi" i pomocy Jana Lechonia.
Jednak we Francji podpadła... samemu Hitlerowi.
Seks Hitlera
Poszło o ... "Miłostki słodkiego Adolfa", cykl rysunków, który zamówiło pismo "Ici Paris". Berezowska ochoczo się zgodziła, jak wspominała potem "miała używanie". I poszła na całość.
Na jej rysunkach Adolf Hitler jest nagi i cherlawy, a jego przyrodzenie nie pozostawia wątpliwości, że jest Aryjczykiem. Towarzyszy mu bujna blondynka, razem są spleceni w miłosnych uściskach.
Rysunki opublikowano, a Berezowska stanęła przed sądem. Jej proces był wtedy niesamowicie głośny – niemieckie władze grzmiały, że to znieważenie przywódcy Niemiec, a artyści grzmieli, że to atak na wolność sztuki. Ilustratorkę, która w świecie francuskiej sztuki stała się wtedy bohaterką, bronił zresztą były i przyszły premier Francji Albert Sarraut.
W końcu sąd w Paryżu ukarał ją grzywną w wysokości 500 franków, po apelacji kara zmniejszyła się do jednego franka.
Sama Berezowska, która we Francji narobiła szumu, po procesie wróciła do Polski. Ale Niemcy o niej niestety nie zapomnieli.
Piękno w obozie
Po wybuchu II wojnie światowej rysowniczka musi odpowiedzieć za przebrzmiałe już "Miłostki słodkiego Adolfa". Szuka jej Gestapo. Od 1939 r. się ukrywa, w 1942 r. trafia na Pawiak, a a potem słyszy karę śmierci i zostaje wywieziona do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück.
Tam... nadal rysuje. Jest zdeterminowana, żeby wciąż szukać wszędzie piękna i radości. Maluje strażniczki, współwięźniarki, obozowe scenki.
– Nawet w Ravensbrűck wyszukiwałam, z trudem, chwile radości. (...) Wiedziałam, że [współwięźniarki, które rysowałam] poślą rodzinom te portrety i chciałam te rodziny pocieszyć, a także chciałam, by one same były zadowolone, choćby z własnej urody – mówiła potem.
Tam poznaje też Jadwigę Kopijowską, swoją najlepszą przyjaciółkę. Plotkowało się, że kobiety były kochankami, tego Berezowska nigdy jednak nie potwierdziła. Znajomi obu kobiet też twierdzili, że to była relacja czysto przyjacielska.
Berezowska to właśnie Kopijowskiej zostawiła jednak po śmierci swoje warszawskie mieszkanie i wszystkie rysunki. Coś pięknego wyszło więc z piekła obozu.
Socjalizm na nie
Po likwidacji obozu w 1945 r. Berezowska i Kopijowska trafiają do Szwecji, pomaga im Czerwony Krzyż. Do Polski wraca rok później, mimo że w Sztokholmie przyjmują ją z otwartymi ramionami, a zdjęcie z nią robi sobie sam szwedzki książę.
Jak odnajduje się rysowniczka erotyków w socjalistycznej Polsce? Niezbyt dobrze. Ówczesnej władzy jej rysunki średnio się podobały.
– Do odwilży była mało drukowana, poszła w scenografię, reklamy, opakowania. Preteksty, by nie puszczać jej rysunków, bywały przedziwne. Jak narysowała chłopkę z wydatnym biustem, zatrzymywano, twierdząc, że w Polsce chłopki nie chodzą boso – mówiła "Gazecie Wyborczej" Małgorzata Czyńska, autorka "Berezowskiej. Nagość dla wszystkich".
Ale już w 1954 r. passa zaczyna się odwracać. Berezowska znowu jest wziętą ilustratorką. Jej rysunki drukowano w "Przekroju", "Nowej Kulturze" i "Szpilkach", a także w kilkunastu książkach. Prawdziwym hitem okazały się "Piórka" popularnego fraszkopisarza Jana Sztaudyngera. W ciągu trzech lat ich wspólne książkowe dziecko rozeszło sie w 63 tysiącach egzemplarzy.
Pani Maja
Jej erotyczne rysunki ekscytują ulicę, zagląda do nich warszawska młodzież. Są plamą kolorze w szarzyźnie PRL-u. Zresztą sama Berezowska sama jest takim kolorowem ptakiem w ówczesnej Polsce.
"A gdybym była panią Mają, złocistą bym znalazła sieć, łowiła chłopców bym w ruczaju, by z tego życia ciut-ciut mieć. / A gdybym była panią Mają, panienkę bym złowiła też, bo najszczęśliwszy taki pająk – co jest na słońce i na deszcz" – pisała o niej Agnieszka Osiecka w zadedykowanym Berezowskiej numerze "Szpilek" w 1977 r.
– (...) bez miłości nie byłoby życia. Dla mnie nie ma nic wspanialszego niż ciało ludzkie i póki żyję, będę je rysować. Jak najpiękniej! – mówi w wywiadzie w tym samym numerze sama ilustratorka.
Umiera w wieku 85 lat. Jej grób z namalowaną nagą anielicą dmącą w trąbę można odwiedzać na Powązkach.