Każdy z nas ma w głowie dwa wizerunki Macaulaya Culkina. Pierwszy to rzecz jasna radosny i zadziorny urwis z "Kevina samego w domu", a drugi to ten przykry widok wraka człowieka ze zdjęć. Aktor w ostatnim czasie wziął się mocno w garść i... zmartwychwstał. Aż przyjemnie na niego popatrzeć!
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
I nagle 38-letni (!) "Kevin" pojawił się w spocie Google, w którym odtwarza słynne sceny z filmu. Wygląda jak brat bliźniak Culkina, który nigdy nie miał problemów z prawem i narkotykami. To żaden sobowtór czy komputerowy awatar, a przykład ogromnej determinacji i woli walki.
Macaulay sam w domu Jeszcze w 2012 roku pisaliśmy, że lekarze dają mu... pół roku życia. Aktor miał wtedy poważne problemy z używkami. Heroinę ćpał na potęgę, otumaniał się też środkami przeciwbólowymi. To z tamtego okresu pochodzą te wszystkie zdjęcia, na których wyglądał bardzo staro i po prostu źle.
W 2004 roku policja zatrzymała go z 17 gramami marihuany oraz sporą ilością Clonazepamu - leku popularnego wśród narkomanów. Wyrok roku więzienia zmieniono na kaucję i przymusowy odwyk. Culkin miał w tamtym czasie wydawać 6 tys. dolarów miesięcznie na substancje odurzające, a jego mieszkanie ponoć wyglądało jak melina, w której spotykał się z zaprzyjaźnionymi ćpunami na wspólne "sesje".
Może się wydawać, że ciężar sławy go wgniótł w ziemię. Był i nadal jest najpopularniejszym dziecięcym aktorem od czasów Shirley Temple. Do tej pory jest przecież swoistym gościem na świętach Bożego Narodzenia w większości domów. Nie towarzyszy nam osobiście, ale na ekranie telewizora. Jego historia jest jednak bardziej skomplikowana.
Podobnie jak miliony dzieciaków, miał problemy z rodzicami. Jednak jego sytuacja była wyjątkowa, bo zwykłe dzieciaki nie zarabiają milionów dolarów. Ojciec Culkina - Kit - był niespełnionym aktorem teatralnym i chciwym, samozwańczym menadżerem malucha.
Rodzice ukrywali przed nim to, ile naprawdę zarabia, ale w domu dzielił łóżko ze starszym bratem. Ojciec z jednej strony załatwił rolę w "Kevinie" i nie chciał, by sodówka uderzyła synowi do głowy, ale z drugiej strony był tyranem. Miał gdzieś to, co myśli jego kura znosząca złote jaja.
– Ojciec nigdy nie pytał mnie, czy mam ochotę w czymś zagrać albo co myślę o scenariuszu. (...)Kiedy miałem 12 lat, przestałem rozumieć co to znaczy normalne życie. Wiedziałem tylko, że moje takie nie jest – mówił aktor w wywiadzie.
Mały Mac wciągu kilku lat zagrał w 18 filmach, był wykończony fizycznie, ojciec za dużo od niego wymagał i wpadał często w furię. Kiedy mały Mac kiedyś zemdlał, jego matka powiedziała dość. W wieku 14 lat odszedł... na emeryturę. Zaczęła się sądowa batalia o kontrolę nad majątkiem. Nastolatek z pomocą prawników wywalczył swoje pieniądze i uniezależnił się od rodziców. Odciął się zupełnie od ojca i zachłysnął się wolnością.
Nie samą heroiną żyje człowiek
W Kevina wcielił się po raz pierwszy w 1990 roku. Miał wtedy 8 lat. Porzucił aktorstwo dość szybko, bo w 1994 roku. Na "emeryturze" pochłonęły go narkotyki, ale nie zerwał totalnie z kulturą. W 1998 roku wystąpił w klipie zespołu Sonic Youth. To nie był jego pierwszy teledysk - wcześniej zagrał w "Black or White" Michaela Jacksona.
Czas między 1994 a 2003 rokiem to niechlubna dziura w jego życiorysie. Również pod względem kariery przed kamerą. Potem wcale nie było lepiej i pojawiał się w niszowych produkcjach. Występował w epizodycznych rolach w produkcjach mało znanych polskim widzom. Zagrał w sitcomie "Will & Grace", podkładał głos w "Robot Chicken".
Później sporo eksperymentował z alternatywnymi twórcami oraz muzyką. W ramach promocji swojego zespołu The Pizza Underground (coverband The Velvet Underground, gdzie w tekstach często pada nazwa włoskiego przysmaku), nagrał ponad 5 lat temu filmik, na którym wcina kawałek placka. Wideo rozeszło się po sieci i na moment cały świat znów o nim mówił - rzecz jasna w negatywnym kontekście.
Culkin nie odciął się od showbiznesu, ale nie osiągnął takiej sławy jak w latach 90. Teraz jednak wszystko się jakoś zaczęło układać i możliwe, że na "stare" lata odbuduje swoje zszargane imię.
Wielki powrót Culkina?
2018 rok stanowił prawdziwy przełom w życiu Maca. W styczniu założył lifestyle'owy portal i podcast BunnyEars.com, a teraz wystąpił w szalenie popularnej reklamie Asystenta Google. W międzyczasie pojawia się też w programie Jimmy'ego Fallona, w którym tryska pozytywną energią. Widać w nim dawne dziecko i obecnie wygląda młodziej niż 10 lat temu.
W programie Fallona opowiedział o tym, że zdarza mu się oglądać "Kevina" (zwłaszcza z nowopoznanymi dziewczynami) i w czasie seansu mamrocze pod nosem swoje kultowe kwestie. Zdradził też swoją ulubioną teorię spiskową o filmie - Kevin McCallister stał się Jigsawem z horroru "Piła". Za największy absurd uznaje fakt, że jego postać nie powiadomiła policji o włamaniu.
To bardzo krzepiący widok na święta, bo oglądając po raz setny "Kevina", mamy z tyłu głowy wizję tego, jak marnie skończył. Na szczęście Culkin był na wielu odwykach i nigdy ostatecznie się nie poddał. I wygląda na to, że najgorsze ma za sobą.
– Tak, zażywałem narkotyki w swoim życiu. Nigdy nie było ich aż tyle, jak ludzie gadają. Obecnie nie są już niczym szczególnym. Jestem dorosły. Lubię się napić – przyznał w rozmowie z użytkownikami Reddita. Zapewnił, że zagra w remake'u "Kevina", jeśli akcja będzie osadzona w lesie à la "Rambo".
Co prawda Macaulay Culkin celuje teraz w branżę rozrywkową poza Hollywoodem, ale niedawno znów mogliśmy zobaczyć go w pełnometrażowym filmie - i to nie internetowym. Zagrał w komediodramacie Changeland" w reżyserii Setha Greena. Film miał premierę w 2019 roku.
Był złym człowiekiem. Stosował przemoc fizyczną i psychiczną. Jeśli chcecie, mogę pokazać wszystkie blizny. Był zazdrosny, ponieważ wszystko o czym marzył, ja osiągnąłem w wieku 10 lat.