28 lat od premiery, a "Kevin sam w domu" wciąż zaskakuje. Znani aktorzy i internauci właśnie odkryli pewien fakt, który "zrujnował" ich dzieciństwo. Albo dorosłość. W każdym razie okazało się, że ten słynny i jakże istotny dla produkcji czarno-biały film istnieje jedynie w uniwersum stworzonym przez Chrisa Columbusa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Przez całe dzieciństwo myślałem, że stary film, który ogląda Kevin ("Angels with Filthy Souls") to faktycznie stary film" – napisał aktor komediowy Seth Rogen na Twitterze. I rozpętał burzę.
W szoku był filmowy Kapitan Ameryka czyli Chris Evans. "A nie jest?" – napisał zdziwiony. Ano nie jest.
"Angels with Filthy Souls" ("Aniołowie o brudnych duszach" to parodia gangsterskiego filmu "Aniołowie o brudnych twarzach" z 1938 roku. Twórcy "Kevina" nakręcili słynną scenę ze strzelaniną specjalnie na potrzeby filmu. Mały urwis wykorzystuje ją do wystraszenia włamywaczy.
Jakby tego było mało, do kontynuacji, czyli "Kevina samego w Nowym Jorku", twórcy dokręcili... fragment sequelu nieistniejącego filmu: "Angels with Even Filthier Souls" ("Aniołowie z jeszcze brudniejszymi duszami"). Kevin używa go do ucieczki z pokoju hotelowego.