Według najnowszych danych Instytutu Monitorowania Mediów, Facebook i Twitter są znacznie bardziej opiniotwórcze od wielu renomowanych, tradycyjnych mediów. Najpopularniejsze serwisy społecznościowe są cytowane chętniej, niż TVN24, czy Radio ZET. Te zaskakujące dane dla naTemat komentuje medioznawca prof. Wiesław Godzic ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Serwis założony przez Marka Zuckerberga cytowano 235 razy, Twittera 228. Tymczasem Radio ZET "jedynie" 189 razy, a TVN24 – 161. W przypadku telewizji wysoko plasuje się też YouTube, który w tej kategorii wyprzedza tylko TVN24. IMM podkreśla również, że Facebook jest dla Polaków ulubionym źródłem informacji o showbiznesie, a Twitter o polityce.
Zjawisko rosnących wpływów mediów społecznościowych w świecie informacji w rozmowie z naTemat ocenia medioznawca SWPS, prof. Wiesław Godzic.
Twitter i Facebook są dziś rzeczywiście bardziej opiniotwórcze, niż Radio ZET, czy TVN24?
Tu jest wiele nieporozumień. Wiele zależy na przykład od tego, kto cytuje. Nie każde cytowanie jest takim, na którym powinno nam zależeć. Poza tym tak naprawdę w mediach społecznościowych nie ma żadnej społeczności. To jej symulacja, czy pozór. To raczej fajna zabawa, zaznaczenie swojego miejsca w świecie, uczestniczenie w grupie. Niewiele ma to jednak wspólnego z grupą społeczną.
Nie bagatelizuję tego faktu, bo sam trzymam rękę na pulsie jeśli chodzi o tego typu serwisy, ale jest zbyt daleko do tego, by pogrzebać już portale i prasę. Ponieważ wciąż czymś cenniejszym jest to, co robią portale internetowe, z których wiadomo, kto za informacją stoi. Właśnie takie serwisy, jak naTemat, czy Salon24. To jest właściwa droga do bycia opiniotwórczym.
Natomiast to, że nawet kilka milionów ludzi ogląda jeden film, mając na jego temat bardzo różne poglądy, niewiele wnosi do naszego życia. Nie dajmy się więc zwariować i powoli obserwujmy to zjawisko.
Wyobraża pan sobie świat, w którym ludzie częściej czerpią informacje z Facebooka, niż z profesjonalnie przygotowanych mediów?
To pewien proces, w którego jesteś w połowie. Jeszcze kilka lat temu na szanujących się uniwersytetach nie można było w przypisach prac dyplomowych używać odniesień do stron internetowych. Dzisiaj tymczasem trudno o to, by w ogóle jakiekolwiek źródła drukowane były cytowane w pracach magisterskich.
A w przypadku mediów należy pamiętać, by być bardziej rygorystycznym i nie wpuszczać za dużo tego chłamu, śmietnika internetowego. Ale z drugiej strony nie zamykać się na to, co otrzymujemy z Wikipedii, czy Facebooka.
Media tworzone przez zawodowych dziennikarzy mogą się kiedyś stać mniej znaczące, niż to, co przekazujemy sobie osobiście? Coraz chętniej po taki przekaz sięgają politycy.
Jeśli politycy nauczyli się informować na o ważnych sprawach na Twitterze, to ja bym powiedział, że źle świadczy o nich. W jednym zdaniu nie można przecież naświetlić jakichś bardziej złożonych sytuacji. Żyjemy w takim tabloidowym świecie, w którym ktoś krzyknie hasło, ktoś zinterpretuje i to zaczyna być opinią. A prawdziwa opinia musi być wyważona, zawierać za i przeciw. Być wyraźnie określona co do tego, czyja jest i na jaki temat.
Nie idźmy za logiką krzyczących mediów tabloidowych, a raczej wykorzystujmy nowe media do pogłębionej refleksji.
Czy wiadomości z mediów społecznościowych to wciąż będzie informacja, czy raczej pogłoska?
To nie będzie informacja w sensie dziennikarskim. Bo raczej nie jest dostatecznie sprawdzona, czy skonfrontowana. Określenie "pogłoska" wydaje się tu bardzo dobre. To polega na tym, iż "mówią, że gdzieś dzwonią". Twitter chwali się, że kiedyś informował pierwszy o wielkich katastrofach, ale cóż to jest za informacja? Taka informacja polega na stwierdzeniu "coś się dzieje, widzieliśmy chmurę dymu". A to może wiązać się z kilkunastoma różnymi zdarzeniami.
Powtarzam więc, nie dajmy się oszukać tabloidowym spojrzeniem na świat. Rzeczy trzeba z wielu punktów oświetlać. Szczególnie teraz, gdy one mogą być tak łatwo manipulowane. Tym bardziej powinniśmy przyglądać się wszystkimi z różnej strony, a nie bezsensownie powtarzać właśnie pogłoski. Precz z pogłoskami, czas wreszcie na prawdziwą informację!
Jak media społecznościowe mogą tworzyć zmanipulowane informacje?
Wiele instytucji ma swoich ludzi, którzy nie zawsze otwarcie, bronią ich punktu widzenia np. na Facebooku. Tam pewnego rodzaju walka. Najbardziej nie podoba mi się własnie to, gdy ktoś nie ujawnia swojego miejsca zatrudnienia, a jest takim internetowym spin doctorem.