W ostatni przedłużony weekend w tym roku na ulice wyjedzie zwiększona liczba patroli policyjnych. Kontrolowana będzie przede wszystkim prędkość, ale mandat będzie można dostać także za niezapięte pasy – zarówno kierowcy, jak i pasażera.
Z powodu protestu policjantów, który trwał kilka miesięcy i zakończył się niemal w ostatniej chwili przed obchodami święta odzyskania niepodległości, funkcjonariusze wystawili około 3 milionów mniej mandatów niż rok wcześniej. Ale teraz przyspieszają. Kierowcy i pasażerowie mają być karani z całą stanowczością.
Już od piątku rano na ulice wyjechały patrole, które mają wyłuskiwać kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego. Na drogach mają być ustawiane kaskadowe pomiary prędkości - chodzi o to, żeby karać tych kierowców, którzy przyśpieszają po minięciu pierwszego patrolu.
Kierowcy będą musieli zapłacić mandat za prowadzenie rozmowy przez trzymany w ręku telefon i za niezapięte pasy. Pasażer, który nie zapnie pasów, będzie musiał zapłacić 100 zł grzywny, dodatkowo może zostać ukarany kierowca za to, że dopuścił do takiej sytuacji. Za przewożenie dziecka bez fotelika grozi 6 punktów karnych i mandat w wysokości 150 złotych.
Jak poinformował Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP w rozmowie z portalem dziennik.pl, policjanci z przytupem zaczynają ostatni przedłużony weekend. Każdej doby służbę patrolową na drogach będzie pełnić ok. 5 tys. funkcjonariuszy policji.