Roman Giertych poinformował na Twitterze, że tzw. afera futrzana została zmyślona przez tabloidy. W 2013 roku opisały historię rzekomej kradzieży ze sklepu na Florydzie, jakiej miały dopuścić się Monika Głodek i Janina Drzewiecka. Teraz Giertych opisał, jakie konsekwencje poniosą media za publikację nieprawdziwych informacji.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Mecenas napisał na Twitterze o wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie żony Mirosława Drzewieckiego. "Za wymyślenie afery futrzanej 'Fakt' musi zapłacić 100 tys. zadośćuczynienia oraz 7 dni przepraszać na 1 stronie gazety papierowej oraz internetowej. Wyrok jest prawomocny" – poinformował Giertych.
W kolejnym tweecie dodał, że w papierowej gazecie przeprosiny zaraz pod tytułem gazety mają zajmować 26 cm szerokości i 14 cm wysokości.
Przypomnijmy, Monika Głodek (ówczesna narzeczona, a dziś Monika Janowska – żona Roberta Janowskiego) i Janina Drzewiecka (żona byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego) zostały w 2013 r. zostały oskarżone i aresztowane za kradzież towarów z luksusowego butiku na Florydzie.
Tabloidy pisały o rzekomej kradzieży oraz o tym, jak miało do niej dojść. Głodek i Drzewiecka wytoczyły wydawcom procesy za nieprawdziwe informacje o rzekomym zdarzeniu.
Roman Giertych o tym, że afera futrzana została zmyślona, informował w 2016 r. na blogu naTemat. "Panie Drzewiecka i Głodek zostały zatrzymane przez detektyw sklepową pod zarzutem kradzieży czterech ubrań. W tym sklepie nigdy nie było futer. Ubraniami, które zakwestionowała detektyw sklepowa były dwie bluzki i dwie spódnice" – pisał mecenas Giertych.