Niesamowite! Mamy pierwsze złoto w Londynie! Najlepszy ze wszystkich okazał się sztangista, Adrian Zieliński, 23-latek. Chłopak, który na swój sukces ciężko pracował od kilku lat. I któremu teraz na pewno sława nie uderzy do głowy.
Jaki jest Adrian Zieliński, pierwszy polski medalista z Londynu? Młody, bardzo zdolny. Ma 23 lata, a już wcześniej został mistrzem świata. Dwa lata temu, rok później zdobył brąz. W kontaktach z mediami bardzo sympatyczny. Gdy tylko może, odbierze telefon. I porozmawia. Jest bardzo skromny, nie jest gwiazdorem.
Najbliżej związany jest z bratem Tomkiem, też sztangistą. Brat jest fanem motoryzacji, a Adrian - mistrz olimpijski - nie ma o niej pojęcia. – Samochód ma ładnie wyglądać i dobrze jeździć. Gdy trzeba dzwonić do mechanika, oddaję słuchawkę Tomkowi i mówię "Gadaj, a potem tłumacz z waszego na polski" - opowiadał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Kontrola? Nie ma sprawy, pogadam
Swego czasu zrobiło się głośno o kontroli antydopingowej, jaką polskim ciężarowcom bladym świtem zafundowano na zgrupowaniu. Zadzwoniłem do Adriana, bałem się, że będzie to temat tabu. Ale nie, Adrian ze szczegółami opowiedział o tym, co zaszło. W przeciwieństwie do jednego z kolarzy, który gdy usłyszał o czym piszę tekst, od razu się pożegnał.
Szymon Kołecki, wielki nieobecny w Londynie, mówił kilka dni temu w studio TVP, że Adrian Zieliński ma wielkie szanse na medal. Że w jego konkurencji jest sześciu, siedmiu gości, którzy mają szansę na złoto. Tymczasem już od początku rywalizacji w rwaniu wszystko układało się po myśli Polaka.
Odpadali po kolei
Jednym z jego najgroźniejszych rywali w walce o medal miał być Irańczyk Sohrab Moradi. Miał być, ale nie był, bo spalił trzy kolejne próby. Wielu ekspertów za jednego z faworytów uważało też Białorusina Andrieja Rybakowa. Tyle że ten chyba przeliczył się z siłami, za wysoko zaczął, potem zaryzykował i przegrał. Podrzut miał z głowy. Grono faworytów bardzo się zawęziło. A nasze medalowe nadzieje wzrosły. Bardzo.
Adrian Zieliński zostaje mistrzem świata w 2010 roku:
Polak w pierwszych dwóch próbach zaimponował. Spokojny, skoncentrowany, prosił widzów o koncentracji. Podnosił sztangę w miarę spokojnie. W trzecim podejściu zaatakował rekord Polski. Nie wyszło.
Mrocza teraz świętuje
Potem nastąpił podrzut i trzy kolejne spalone próby zaliczył Chińczyk. Następny faworyt odpadł. Wchodzi Adrian i wydaje się, że daje radę. Ale nie, on ugiął ręce i sędziowie nie mogli mu tej próby zaliczyć. Na szczęście zareagował jak mistrz. Po chwili podszedł jeszcze raz do tego samego ciężaru i w wielkim stylu go podniósł.
Adrian pochodzi z Mroczy, miasta pod Bydgoszczą. W tamtejszym Tarpanie trenuje na co dzień. Ponoć w Mroczy jego i jego brata, zna każdy. Pojedziesz, powiesz, że szukasz Zielińskiego i każdy wskaże ci drogę. Bo to tamtejszy bohater, którego występy elektryzują społeczność. Jego walkę o medal mieszkańcy mieli oglądać wspólnie, na telebimie ustawionym na stadionie miejskim.
Wyobraźmy sobie, jaka w Mroczy musiała teraz wybuchnąć radość. Jak muszą być dumni ze swojego chłopaka.