
– Emocje sięgają zenitu, głos więźnie w gardle, mowa staje się niema. Całe wnętrze krzyczy – opowiada nam żona policjanta o tym, co czuje jej mąż, gdy musi powiadomić rodzinę o śmierci bliskiej osoby. Co mogli czuć ci, którzy musieli przekazać tragiczne informacje rodzinom pięciu nastolatek w Koszalinie? Możemy sobie tylko wyobrażać. Bywa, że takie osoby same potem szukają pomocy psychologa.
Najgorsze są sytuacje gdy chodzi o dzieci. – Kiedy dochodzi do wypadku z udziałem dziecka, nawet najwięksi twardziele, z dużą praktyką przy takich zdarzeniach, łamią się jak małe gałązki z trzaskiem. W głowie kłębią się myśli, plączą słowa, działa wyobraźnia podsuwając ciągle to nowe ujęcia ofiary wypadku. Emocje sięgają zenitu, głos więźnie w gardle, mowa staje się niema… Całe wnętrze krzyczy i rozpacz podpowiada tylko jedno pytanie: dlaczego? – opowiada naTemat żona policjanta z drogówki, którą znajdujemy na grupie Żony Mundurowych.
Z ust policjanta pada jeszcze kilka niesłyszalnych już dla rodziny pytań: czy można Państwu w czymś, pomóc, czy można coś jeszcze zrobić? W odpowiedzi słychać tylko płacz i zawodzenie z dobrze słyszalnym stwierdzeniem: NIEMOŻLIWE! To nie możliwe, to na pewno nie nasze dziecko…! Policjant spuszcza oczy i dyskretnie opuszcza mieszkanie.
Najczęściej to policjanci są posłańcem tej strasznej wiadomości, której nikt nigdy nie chciałby usłyszeć. Nie psychologowie policyjni, jak być może niektórzy mogliby się spodziewać. - Psychologowie niezmiernie rzadko uczestniczą w interwencjach na zewnątrz. Robimy to na polecenie naszych przełożonych, ale w zakresie naszych zadań nie ma działania psychologicznego dla osób spoza policji. My szkolimy policjantów w zakresie udzielania takich informacji - mówi nam jeden z psychologów policyjnych z centralnej Polski. Jak pozostali rozmówcy, prosi o anonimowość.
" O śmierci informowała 14 razy. Wiele razy ćwiczyła przed lustrem, jak i co powiedzieć bliskim zmarłego. Często sama z nimi płacze, choć wie, że to nieprofesjonalne. Oczy reagują pierwsze. Justynie śnią się oczy osób, którym powiedziała: "Pani córka nie żyje", "Był wypadek. Mąż zginął". Ani razu nie pozostały obojętne". Czytaj więcej
"Kiedy wraz z innym policjantem przyszła do matki zabitego, ta właśnie przy stole lepiła pierogi. Dla syna, jego ulubione. Od tego zdarzenia minęło już kilka lat, ale ona wciąż nie może wymazać go z pamięci. – To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej pracy policyjnej. Musiałam zmierzyć się ze swoimi emocjami i tej drugiej osoby, której musiałam przekazać tragiczną wiadomość ". Czytaj więcej
Słyszy się, że funkcjonariusze są przeszkoleni, jak to robić, jak przekazywać informację o śmierci. Choć można trafić na opinie, że to tylko podstawowe szkolenia. Żona policjanta mówi nam, że szkoleń nie ma.
Nasza rozmówczyni, żona policjanta, ma dwoje dzieci. Gdy po takiej interwencji jej mąż wraca do domu, jest cichy, zamknięty, niezbyt rozmowny, krótko odpowiada na zadane pytania.
Jak powinno wyglądać przekazanie rodzinie złej wieści? Szczegółowe informacje znajdziemy na stronach policji. –Trzeba sprawdzić komu przekazujemy informację, czy jest to członek rodziny. A także gdzie to się odbywa, w jakim miejscu. Czy ta osoba jest otoczona opieką, czy jest z nią ktoś bliski, przyjaciel. Wypadałoby zagwarantować komfort na tyle, na ile się da. Ale każda sytuacja jest inna – tłumaczy nasz rozmówca.
