W "świecie fit" coś ostatnio zazgrzytało. Kiedy Ewa Chodakowska wrzuciła na Instagram zdjęcie swojego wyrzeźbionego brzucha i opatrzyła je podpisem "takiego sadełka to Wasza trenerka jeszcze nie miała", jej obserwatorki oniemiały. O wadze słów, które mogą krzywdzić, rozmawiamy z Sandrą Wojtasik. Kiedyś sama walczyła z anoreksją i bulimią, dziś inspiruje innych.
Wyglądać tak żeby podobać się innym, zmieścić się w najmniejszy w sklepie rozmiar ubrań, wyglądać idealnie... Gonitwa za perfekcyjnym ciałem może nigdy się nie skończyć (wciąż będziemy niezadowoleni). Może też skończyć się tragicznie.
Opis zdjęcia Ewy Chodakowskiej rozzłościł wiele osób. W komentarzach na Instagramie wiele kobiet dało temu wyraz. Zarzuciły Chodakowskiej wpędzanie innych w kompleksy, które mogą przerodzić się w zaburzenia odżywiania.
Przecież to jest regularne wpędzanie społeczeństwa w kompleksy... 60% 15-letnich dziewcząt w Polsce uważa, że są zbyt grube, między innymi dzięki takim właśnie postom
"Smutne, potem dorastające dziewczyny mają kompleksy i nie mogą siebie zaakceptować, bo ktoś (mając takie zasięgi w social mediach) mówi im, że taki wygląd jest do poprawy, a sama autorka nazywa siebie świnką"
"dzięki pani oddziały zajmujące się bulimią i anoreksją będą miały pracę jeszcze przez wiele lat"
O anoreksji i bulimii sporo wie Sandra Wojtasik. O swojej walce z zaburzeniami odżywiania mówi otwarcie. Kiedyś każdy dzień był dla niej walką. Najpierw walczyła o to, żeby nie zjeść ani kęsa, później żeby zwrócić wszystko co zjadła.
Dziś dba o siebie, ale najważniejsze jest dla niej zdrowie. Jej konto na Instagramie obserwuje prawie 90 tys. osób. Dobrze wie, że dążenie do często wyimaginowanych ideałów może być groźne.
Kiedy zaczęłaś patrzeć na siebie bardziej krytycznie?
Kiedyś usłyszałam, że mam troszkę za duże ramiona... Nigdy nie byłam gruba, nie miałam nawet nadwagi. Po prostu zaczęłam dojrzewać. Dotknęło mnie to jedno zdanie. Byłam świadoma zmian zachodzących w moim ciele, ale kiedy ktoś mi o nich powiedział w twarz, zabolało i postanowiłam coś zmienić. Zaczęłam bardzo zwracać uwagę na ilości jakie jem, a wiadomo – im mniej, tym lepiej. Tak myślałam.
Przeczytałam na Twoim Instagramie, że nie rozumiałaś, co znaczy kochać własne ciało, akceptować je pomimo niedoskonałości. Nie lubiłaś siebie?
Absolutnie nie, ja zawsze siebie lubiłam. Chciałam być tylko lepszą wersją siebie, być atrakcyjniejsza.
Jak wygląda codzienność, w której zaczyna rządzić anoreksja?
Bardzo ciężko. Budzisz się i zasypiasz myśląc o jedzeniu. Ucinałam porcję gdzie tylko mogłam, kombinowałam, unikałam wyjść ze znajomymi. Wszystko po to, by jeść jak najmniej. Najkorzystniejsze było siedzenie w domu i niejedzenie, wegetowanie. Tak było z anoreksją.
A z bulimią? Pisałaś, że atakowałaś szafki, jakbyś nie widziała jedzenia przez tydzień.
Efektem bulimii także była samotność, ale tu chodziło o to, aby się nażreć i wszystko z siebie wyrzucić.
Jakie miałaś sposoby, aby oszukać bliskich, że jednak jesz?
Często brudziłam naczynia, na talerz wysypywałam okruszki po chlebie, gdy mama była w kuchni przychodziłam odnieść talerz, żeby myślała, że coś jadłam. Nakładałam porcję przy rodzicach, po czym połowę dawałam psu.
Moja mama widząc jak się przebieram, miała łzy w oczach. Babcia przytulając mnie i czując kości była przerażona.
Przy wzroście 160 cm ważyłaś 39 kg...
Chociaż widziałam jak reagują bliscy na moją "chudość", cały czas chciałam być coraz chudsza. Z jednej strony nie chciałam słyszeć uwag na swój temat, z drugiej mnie to motywowało do dalszego ulepszania siebie.
Zaburzenia odżywiania rujnują także relacje?
Jeśli jedzenie było najważniejszą częścią życia, wszystko inne liczyło się mniej. Rodzina, wspólne wyjścia, znajomi. Nie myślałam o zabawie. Ja się bałam – raz, że będę musiała coś zjeść, dwa, że potem będzie trzeba to spalić. Relacje bardzo mocno ucierpiały. Wyeliminowanie z życia społecznego trwało kilka lat. To było kilka straconych lat.
Czy taka gonitwa za idealnym ciałem może zrujnować życie?
Oczywiście, może zrujnować życie. Wszystko podporządkowuje się jedzeniu, całe swoje życie. Zapominasz co naprawdę ma sens, czujesz się beznadziejnie, masz masę ograniczeń, które sama sobie tworzysz.
Jak udało Ci się z tego wyjść? Często wspominasz, że potrzeba do tego mnóstwo siły.
Zobaczyłam, ze nie ma to sensu, że zaszło to wszystko za daleko. Nie chciałam tak żyć. Szczerze mówiąc, pomogła mi wiara. Wierzę, że Bóg dał mi siłę do walki z chorobą. Poddawałam się wiele razy, ale wstawałam i dalej walczyłam o zdrowie. Miałam też wielkie wsparcie rodziny. Powiedziałam mamie, że chcę wyzdrowieć, a ona wierzyła we mnie, pomagała mi.
Czy taki idealny obraz kobiety, jaki kreuje się także w mediach społecznościowych, może być krzywdzący? Nie ma co ukrywać, że jesteście wzorem dla wielu osób.
Myślę, że w mediach nie pokazuje się wszystkiego. Często za idealnym ciałem kryją się problemy zdrowotne, ale także zaburzenia odżywiania. Ludzie widzą tylko część prawdy. To jest moim zdaniem krzywdzące.
Dziś sama inspirujesz do walki o siebie. Czy to bardzo odpowiedzialne?
Owszem! Wiem, że to co mówię może być odebrane na różne sposoby, ale chcę pokazać, że można z tego wyjść, że w życiu są większe wartości niż jedzenie i liczenie kilokalorii.
Dziś lubisz siebie?
Bardzo. Akceptuję siebie w 99 proc. Wiem, że to jak wyglądam, to tylko element mojego życia. Człowiek może być zawsze szczęśliwy. Wszystko zależy od nastawienia. Jestem wdzięczna za wszystko. Staram się być optymistką, nie mam czasu na narzekanie. Mam też duży dystans do siebie.
Poświęcasz dużo czasu na dbanie o siebie?
Tak naprawdę to moje dbanie o siebie ogranicza się tylko, lub aż do treningów oraz racjonalnego żywienia.
Po takich przejściach z zaburzeniami odżywiania, da się od tego na 100 proc. uwolnić?
Myślę, że podejście do tego wszystkiego można całkowicie zmienić, ale na przykład nigdy nie przytyję nie wiedząc o tym. Kontroluje to co jem, to jak jem. To już jest we mnie. Zawsze wybieram świadomie jedzenie, ale nie zmuszam się do czegoś, ani nie ograniczam. Chcę ciastko, to jem ciastko. Życie to ciągłe wybory. Czasem lepsze, czasem gorsze.