
Pieszczotliwie nazywane tłuścioszkami albo grubasami – te nietypowe rowery narodziły się w latach 70., gdy odjechani kolesie ze Stanów Zjednoczonych zaczęli tuningować rowery górskie tak, aby te radziły sobie w głębokim piachu. Na początku była Kalifornia czy Kolorado? Na ten temat do dziś toczy się spór. Ale nie będziemy się na nim skupiać i zamiast tego przyjrzymy się, jaką frajdę może zapewniać odpowiedni rower w środku białej, mroźnej zimy.
W telegraficznym skrócie idea wygląda następująco: grube opony to podstawa. Naprawdę grube, ich szerokość zaczyna się od 4 cali, natomiast kończyć się może na wartościach przekraczających 5 cali.
Co prawda wowyższe elementy zapewniają idealną trakcję tam, gdzie z założenia są z nią duże problemy – w piachu, błocie, czy śniegu, lecz zarazem sprawiają, że fat bike nie jest pojazdem dla każdego.
Widzisz za oknem śnieg, a pod ręką masz odpowiedni rower? A więc ubierz się ciepło i ruszaj przed siebie, bo masz szansę na rewelacyjną zabawę.
Z jednej strony przysięgamy, że fat bike to zdecydowanie jedna z najfajniejszych zimowych rozrywek. Z drugiej wyraźnie zaznaczamy, że to rozrywka bardzo specyficzna. Nie są to rowery, które pokocha każdy cyklista.
