Okazuje się, że nie tylko posłanka Joanna Scheuring-Wielgus ma problemy po tym, jak symbolicznie protestowała przeciwko pedofilii wieszając na kościelnym płocie dziecięce buciki. Po takim samym proteście problemy ma 16-letni Paweł Wenderlich. Sąd będzie sprawdzał, czy nie "wykazuje przejawów demoralizacji".
W akcji "Baby Shoes Remember" 16-letni Paweł brał udział przed toruńską katedrą św. Janów. Zawiesił na ogrodzeniu maleńkie buciki oraz kartkę z napisem "Stop pedofilii w Kościele". Protestujących wylegitymowała wtedy policja. Jednak na tym się nie skończyło.
Od tego czasu kilkukrotnie odwiedzała go w domu policja. Gdy stawił się na przesłuchanie, został oskarżony i usłyszał zarzut naruszenia art. 63a Kodeksu Wykroczeń, czyli zakłócanie porządku i spokoju publicznego. Takie same zarzuty usłyszały trzy inne osoby.
– Jest to niesprawiedliwe, że nasza czwórka jest teraz ciągana po sądach za wyrażenie własnego zdanie i zawieszenie bucików. Za to, że nie zgadzamy się na to, aby pedofile w sutannach byli przerzucani z parafii do parafii, a ich sprawy były utajniane – mówi Paweł.
Teraz wydział rodzinny Sądu Rejonowego w Lipnie wydał decyzję o konieczności zbadania, czy 16-latek jest zdemoralizowany. Śledczy zarzucają mu, że na ogrodzeniu powiesił plakat bez zgody zarządcy nieruchomości.
Przypomnijmy, w ramach akcji "Baby Shoes Remember" na bramach wielu polskich kościołów 28 sierpnia wywieszano dziecięce buciki. Te miały przypominać o ofiarach pedofilii, której dopuszczali się i dopuszczają księża.