– On chyba żyje w Matriksie. Na jego miejscu już dawno brałabym antydepresanty. Zawiódł – mówi była redakcyjna koleżanka Krzysztofa Ziemca. Wszyscy przemianę tego dziennikarza nazywają "wstrząsającą" i zadają sobie pytanie, dlaczego swoją twarzą firmuje propagandę Jacka Kurskiego i Jarosława Kaczyńskiego.
29. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Wieczorny przekaz "Wiadomości" TVP ilustruje pasek: "4 czerwca – symbol zdrady i zmowy elit”. Nad belką pojawia się twarz Krzysztofa Ziemca.
Pięć lata wcześniej ten sam dziennikarz na antenie tej samej telewizji o tym samym wydarzeniu mówił zupełnie inaczej: "4 czerwca 1989 r. Polacy po raz kolejny w historii pokazali, że ponad wszystko cenią sobie wolność”. Ziemiec w klatę wpiął biało-czerwony kotylion.
"Ziemiec 2013 kontra Ziemiec 2018. To się nazywa upadek" – podsumował na Twitterze dziennikarz Przemysław Szubartowicz.
Dorota Wysocka-Schnepf, pracowała z Ziemcem w radiowej Trójce i TVP, dorzuciła: "Zawsze świętował radośnie. 5 lat temu nawet kotylion wpiął w klapę. Dziś przypiął sobie pasek zdrady. To kiedy był szczery wobec widzów?"– zapytała na Twitterze obecnie dziennikarka "Gazety Wyborczej".
Ziemiec w rozmowie z Wp.pl tłumaczył się wtedy tak: – Moim odcinkiem pracy jest prowadzenie.
To samo powtarzał w kuluarowych rozmowach: – Mówił, że nie ma wpływu na materiały, belki, że on jest tylko osobą prowadzącą – przytacza jeden z dziennikarzy.
Takimi wymówkami rozbawił doświadczonych pracowników TVP: – Zanim coś trafi na antenę, to wydawca i prowadzący program mają możliwość wprowadzenia zmian. Mogą, a nawet powinni ingerować w treść. Przecież oni dają twarz temu, co za chwile trafi na antenę – mówi nam były redakcyjny kolega Ziemca.
Inny dziennikarz wspomina: – Wiadomo, że prezenter jest współautorem tego wydania, bo bierze to wszystko na twarz. Krzysiek był mniej ofensywny, bardziej poddawał się wydawcy.
Twarz propagandy
W mediach społecznościowych od kilku miesięcy hulają screeny z TVP z Krzysztofem Ziemcem i słynnymi już paskami w roli głównej. Niektóre z nich są przekazywane są dalej jako dowód "upadku dziennikarza, który daje twarz propagandzie". I zmienił poglądy.
– Od roku patrzę na Krzysztofa Ziemca z nieustającym zdumieniem. To człowiek, który niewątpliwie kiedyś miał jakieś zasady, "swój mózg". A teraz całkowicie przestaje używać i jednego, i drugiego. I – jak wynika z jego wpisów na Twitterze – jest bardzo zadowolony z tego, co robi. To rzeczy zupełnie niebywałe – mówi nam Krzysztof Leski, były dziennikarz TVP, teraz bloger.
Nie tylko Leski, który od ponad roku regularnie ogląda wieczorne wydanie "Wiadomości", jest zadziwiony skalą "uderzenia" TVP w dniu tragicznej śmierci Pawła Adamowicza. Kilka godzin po informacji o tym, że prezydent Gdańska nie przeżył ataku nożownika, dziennikarze TVP postanowili pokazać, kto może być współwinny tego, co się wydarzyło w niedzielę podczas finału WOŚP w Gdańsku. Próbowali też dowieść, kto odpowiada za "mowę nienawiści".
Materiał na ten temat rozpoczęto od apelu rodziny zmarłego o to, by "tej tragicznej śmierci nie wykorzystywać ani politycznie, ani ideologicznie"."Ale niestety, nie wszyscy się do tego apelu dostosowali, mimo że i prezydent, i premier cały czas wspólnie apelują o zrozumienie i spokój" – zapowiadał z Gdańska Ziemiec.
Lektor natomiast powtarzał: "Nie brakuje komentarzy, które w dalszym ciągu podgrzewają emocje". I tu cytat z Jurka Owsiaka: "Szanowni państwo, to jest momentami dziki kraj, dziki kraj" i archiwalne wypowiedzi polityków, ale tylko opozycji: Tuska, Schetyny, Sikorskiego. Poniedziałkowe "Wiadomości" to popis młodych, niezbyt znanych reporterów TVP, ale widzom to wszystko zapowiadał Krzysztof Ziemiec, kiedyś ceniony za profesjonalizm i wyważenie.
Tego wieczoru "Wiadomości" specjalnie włączyła była redakcyjna koleżanka Ziemca. Chciała zobaczyć, czy chociaż tego dnia zachowają się przyzwoicie. Ale tylko się wściekła i zasmuciła.
– Nie mogę tłumaczyć Krzyśka, że był tylko prowadzącym. Wszyscy wiemy, że on również ma wgląd w "zielone" (główna treść materiału – red.) , nie tylko w "białe" (zapowiedź relacji, tzw. startówka – red.) i dokładnie wie, co w tym materiale jest. Gdyby tego dnia stanął i powiedział, że nie przeczyta, nie poprowadzi "Wiadomości”, to być może zmazałby swoje poprzednie winy? – pyta. – On od trzech lat stał się twarzą zwykłego świństwa – rozkłada ręce były redakcyjny kolega Ziemca.
Dziś wiele osób zachodzi w głowę: co się stało z Ziemcem? To pytanie zadają sobie nie tylko dziennikarze, ale i widzowie, którzy domagają się dymisji Jacka Kurskiego, prezesa TVP. Niektórzy uważają, że i Ziemiec powinien odejść, i to nie tylko z TVP. Internauci apelują do Toadeusza Sołtysa, prezesa RMF FM, by odsunął Ziemca od prowadzenia programu na antenie tego radia.
Apel internautów do Tadeusza Sołtysa ws. Ziemca:
"Krzysztof Ziemiec, bez względu na to jak sam racjonalizuje swój udział w procesie niszczenia wspólnoty narodowej, sprzeniewierzył się wszelkim zasadom etyki dziennikarskiej i stał się symbolem gwałtu na szczytnej idei misji mediów publicznych."
– On ma świadomość, że w środowisku dziennikarskim jest spalony. Wie, że nigdzie nie znajdzie pracy i przedstawia siebie jako ofiarę – słyszę. Niektórzy, deklarują wprost tak jak Kamil Dziubka, obecnie dziennikarz Onet.pl: "Panie Ziemiec, nie znaliśmy się".
Dlaczego przekroczył granicę?
– Koń, jaki jest, każdy widzi – rzuca w pośpiechu przez telefon była dziennikarka TVP. Wielu byłych kolegów Ziemca nie chce dziś o nim rozmawiać. Niektórzy na samo jego nazwisko reagują histerycznym śmiechem, inni mu współczują, a jeszcze inni nie są w stanie zrozumieć jego zachowania.
– To, co on robi, jest nieprawdopodobne. Nie znajduję słów i zwyczajnie nie jestem w stanie tego zrozumieć. Powiem więcej, nikt z osób, które kiedyś z nim współpracowały, nie wierzy w to, co dziś widzi na antenie TVP – mówi były dziennikarz Telewizji Publicznej. I zastanawia się, dlaczego Ziemiec wciąż jest częścią tej stacji.
– On wprost mówi, że nie ma gdzie pójść. Każdy ma rodzinę, kredyt, żonę, każdy musi za coś żyć, ale taki, a nie inny zawód wybraliśmy i musimy się kierować zasadami. A Krzysiek w ciągu ostatnich trzech lat zaprzeczył zasadom, którymi się kierował w całym swoim dziennikarskim życiu. I to jest tragedia tego człowieka. On sam do tej tragedii doprowadził.
Wtóruje mu inny były pracownik TVP: – Do pewnego czasu tłumaczył, że ma na utrzymaniu rodzinę. Mnóstwo osób z jego redakcji było w podobnej i dramatycznej sytuacji. Z dnia na dzień stracili pracę i poradzili sobie. On by sobie nie poradził?.
Dziennikarka z wieloletnim stażem w TVP ciągle zadaje sobie pytanie: czy zachowanie Ziemca jest próbą zapewnienia bytu rodzinie? – Tak to sobie tłumaczę, natomiast granica została przekroczona już kilka razy. On nie myśli o tym, że dzieci będą się kiedyś za niego wstydzić? Kiedyś może zdarzyć się tak, że nie zapewni tej rodzinie bytu. I co, zostaną mu wtedy tylko Bieszczady? Nie wiem, czy nawet w tej głuszy będą go chcieli. Zawiódł mnie jako dziennikarz, nie jako człowiek.
Przemysław Szubartowicz nigdy nie pracował bezpośrednio z Ziemcem, ale też przez lata związany był z TVP i Polskim Radiem. I wie, że to zobowiązuje.
Dobry dziennikarz i człowiek
Ziemiec ma solidne – ponad dwudziestoletnie – doświadczenie dziennikarskie. Zanim w 2004 roku trafił do TVP, pracował w radiowej Trójce i TVN 24. W Telewizji Publicznej – z małą przerwą – spędził blisko 15 lat. W tym czasie rządziły nią rożne ekipy. Ale nikt nigdy nie zauważał, by Ziemiec na antenie czy nawet poza nią mówił o swoich poglądach, choć każdy wiedział, że bardziej ciągnie go na prawo. W 2012 roku został felietonistą "Sieci", brał udział w kampanii popierającej ruch pro-life.
Ale na antenie nigdy nie zdradzał swoich poglądów. – Zawsze wiedziałam, że bardziej mu na prawo. Ale wydawało mi się, że robimy telewizję dla każdego, a poglądy zostawiamy w domu. I Krzysiek raczej nigdy nie eksponował swoich poglądów – mówi była dziennikarka TVP. To samo powtarzają też inni byli współpracownicy stacji.
– Każdy szanował Krzyśka za to, jaki jest, jego poglądy nie miały dla nas żadnego znaczenia. Krzysiek starał się być zawsze bardzo wyważony, czasem wręcz aż do przesady, taki żeby nikt nie mógł się do niego przyczepić. Był na maksa neutralny, ostrożny, taki trochę letni. Niektórzy twierdzili że na antenie czy zadając pytania jest nijaki – słyszę.
Większość byłych pracowników TVP dobrze ocenia Ziemca. Jeszcze w 2015 roku zajął czwarte miejsce w konkursie "Grand Press" o tytuł Dziennikarza Roku.
Tak zdecydowało 77 redakcji, a ich przedstawiciele w uzasadnieniu napisali: "W czasach, gdy dziennikarze na wizji ujawniają, po której stronie sporu politycznego stoją, on potrafi zachować bezstronność i obiektywizm, być rozmówcą kulturalnym, ale dociekliwym. To niby standard – ale już nie w polskim dziennikarstwie. Będąc współprowadzącym debatę prezydencką, Ziemiec pokazał, że profesjonalny dziennikarz potrafi schować do kieszeni własne poglądy polityczne i traktować rozmówców z jednakowym dystansem".
– On był świetnym dziennikarzem, ale przede wszystkim był świetnym człowiekiem. Nie mogę złego słowa powiedzieć na to, jaki był kiedyś – zaznacza były redakcyjny kolega Ziemca.
Wiele osób wyciąga dziś materiały, które pokazują inne oblicze Ziemca. W 2013 roku ten pyta Kurskiego, wtedy europosła Solidarnej Polski, o to, co się stało z Polakami. "22 lata orkiestra grała w spokoju, a w tym roku fala krytyki? Co się stało?” – pyta zatroskany. Kurski odpowiada, że może chodzi o wypowiedź Owsiaka na temat eutanazji. Dodaje, że każdą akcję charytatywną trzeba wspierać. Ale sam kilka lat później wyrzuca Owsiaka i jego WOŚP z TVP, kasuje serduszko WOŚP. A Ziemiec swoim wizerunkiem firmuje wszystkie oburzające paski na temat Owsiaka, festiwalu i Orkiestry.
– Ziemiec był bardzo kulturalny, grzeczny. Był bohaterem medialnym w związku z pożarem. Wszyscy mu współczuli – dodaje były pracownik stacji.
Młodsi stażem wspominają, że Ziemiec nie miał w sobie nic z bufona. – Nie "gwiazdorzył". Był przeciwieństwem Kraśki – słyszę. "Był". Wszyscy używają czasu przeszłego.
Wszyscy byli dziennikarze TVP prosili o anonimowość.
Uważam, że to, co robi Krzysztof Ziemiec jest demoralizujące, także dla tego zawodu. Dość ważnym rozróżnieniem jest, że w mediach publicznych nie ma miejsca na wystąpienia prywatne. Kiedy pracowałem w TVP i Polskim Radiu, to nawet nie miałem kont na Twitterze i Facebooku, nie wypowiadałem się jako publicysta jaskrawo oceniający rzeczywistość. Dziś dziennikarze mediów publicznych nie stosują się do tych zasad.