Tragedia, która wydarzyła się na na scenie WOŚP w Gdańsku, na długo zapadnie w pamięci Polaków. Tych chwil z pewnością nie zapomni Adam Ilczyszyn, kierownik sceny, który stał obok prezydenta Adamowicza w momencie ataku. Opowiedział w "Dzień Dobry TVN" co widział tamtego wieczora.
– To nie wyglądało na początku tak poważnie. Zobaczyłem, że prezydent źle się poczuł. Podszedłem do niego, objąłem ręką i pytałem co się stało. Wyglądał jakby po prostu cukier mu spadł, jakby mdlał. Zdążył spojrzeć na mnie i zaczął się osuwać – mówił Ilczyszyn w "Dzień Dobry TVN".
– W tym momencie podbiegła sanitariuszka, zaczęliśmy go układać w pozycji bezpiecznej. Wtedy ktoś krzyknął, że został dźgnięty nożem. Ja w ogóle tego nie widziałem – przyznał mężczyzna.
To były dwie duże rany. Sanitariuszka rozpoczęła masaż serca, a kierownik sceny tamował krwawienie. Wszystko to trwało do przybycia ratowników medycznych z karetki.
– Sytuacja bardzo dziwna. Sporo krążyłem wokół sceny i ten teren wydawał się naprawdę bezpiecznym. Byłem w szoku, że tam pojawił się ktoś obcy. Od kilku lat przyjeżdżam pomagać tu na koncercie i to była dla mnie sytuacja tak dziwna, że aż nierealna – relacjonował Ilczyszyn.
Przypomnijmy, że podczas "Światełka do Nieba" w niedzielę na scenę WOŚP w Gdańsku wtargnął Stefan W., który ugodził nożem prezydenta Gdańska. Pomimo wielogodzinnej walki o życie Pawła Adamowicza nie udało się go uratować. Prezydent zmarł. Miał 53 lata.