To, że wybory samorządowe za nami, nie oznacza, iż partia rządząca przestała planować zmiany w kodeksie wyborczym. Jak pokazuje projekt nowelizacji, który właśnie wpłynął do Sejmu, PiS nie zrezygnował z tzw. lex Zdanowska i zamierza uniemożliwić start w wyborach samorządowych wszystkim, którzy byli prawomocnie skazani przez sąd. Obojętnie za co.
Tuż przed wyborami samorządowymi w 2018 roku, PiS próbowało za wszelką cenę zmienić ordynację i kodeks wyborczy. Udało się to tylko częściowo, nad czym politycy partii ubolewali szczególnie w przypadku Łodzi. Wygrała tam bowiem Hanna Zdanowska, na którą batem miał być wyrok grzywny, jaki dostała w procesie dotyczącym przedstawienia nieprawdziwych dokumentów przy ubieganiu się o kredyt.
Teraz do Sejmu trafiła nowelizacja kodeksu wyborczego, która gwarantuje, że prawa wybieralności na urząd wójta, burmistrza czy prezydenta miasta nie będzie miała osoba "skazana prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe". A że projekt został zgłoszony jako poselski, omija wszelkie procedury legislacyjne, a przede wszystkim konsultacje.
Zmiany trafią pod obrady Sejmu prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu, bo marszałek Marek Kuchciński zwołał na 30 stycznia dodatkowe posiedzenie, co oznacza tylko jedno – legislacyjny ekspres.
Opozycja już mówi o "włamywaniu się do kodeksu wyborczego" i ukrywaniu prawdziwych intencji pomysłodawców. Zaznaczmy, że "lex Zdanowska" oznacza, iż w wyborach nie będzie mogła startować osoba, która popełniła także błahe przewinienia, np. została skazana za zniesławienie. O tym, co jeszcze będzie chciał zmienić PiS, dowiemy się pewnie tuż przed posiedzeniem Sejmu w końcu stycznia.