Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze przed przyszłorocznym głosowaniem chce zmienić granice okręgów wyborczych, gdyż obecne nie dają gwarancji, że każdy okręg jest tak samo reprezentowany w Sejmie i Senacie. Ale PiS nie ma interesu w tym, żeby tak jawnie dłubać teraz przy ordynacji. Pomysł zmian dotyczy Mazowsza, Śląska, Lubelszczyzny i Podkarpacia.
Zmiany demograficzne sprawiły, że niektóre okręgi wyborcze są w stosunku do pozostałych za małe lub za duże. Migracja ludności doprowadziła do sytuacji, w której należałoby zmniejszyć lub zwiększyć liczbę posłów wybieranych w danym okręgu. Takich zmian domaga się Państwowa Komisja Wyborcza.
Korekty demograficzne w przypadku Sejmu są rutyną, choć tej zasady nie dochowano w poprzednich wyborach. W efekcie PO straciła prawdopodobnie trzy mandaty. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku wyborów do Senatu.
Jednak na zmiany granic okręgów muszą się zgodzić posłowie. A rządzący PiS nie ma w tym interesu z dwóch powodów. Po pierwsze, dzięki obecnej mapie już raz wygrał wybory parlamentarne i może liczyć na powtórkę z historii. Po drugie – politycy tej partii woleliby uniknąć zarzutów o grzebaniu przy ordynacji wyborczej.
– Lepiej nic nie robić. PiS nie pracuje nad ordynacją wyborczą, tylko się do niej włamuje. Istnieje ryzyko, że zmiany będą służyły PiS, a nie obywatelom. Dla bezpieczeństwa wyborczego pozostawianie obecnego stanu rzeczy jest bezpieczniejsze – ocenił w rozmowie z dziennik.pl poseł PO Mariusz Witczak.
Przypomnijmy, że zarzuty o to, że PiS przy pomocy zmian w ordynacji spróbuje zapewnić sobie zwycięstwo w nadchodzących wyborach padały wcześniej z ust samego szefa PKW. – Nie możemy wykluczyć zaburzeń czy nawet destabilizacji procesu wyborczego – oceniał Wojciech Hermeliński propozycje zmian w ustawie proponowanych przez PiS.
Pomysł zmian dotyczy Mazowsza, Śląska, Lubelszczyzny i Podkarpacia. "Na Mazowszu liczba wybieranych senatorów jest za niska (13 zamiast 15), a na Śląsku za wysoka (13 zamiast 12). (...) Województwo podkarpackie, które ma ma większą liczbę mieszkańców niż lubelskie, ma pięć mandatów, podczas gdy temu drugiemu przypada sześć" – pisze dziennik.pl.