
Ukazała się w listopadzie, dwa miesiące przed finałem WOŚP i atakiem Stefana W. i już brakuje jej w księgarniach. Paweł Adamowicz zadedykował ją żonie Magdalenie i córkom Antoninie i Teresie. "Ta książka powstaje w bardzo konkretnej rzeczywistości politycznej. Być może, kiedy Państwo weźmiecie ją do ręki, ta rzeczywistość będzie jeszcze bardziej skomplikowana niż dzisiaj" – czytamy. Nikt nie przypuszczał, że tak bardzo.
"W tygodniu po jego śmierci zapytań było kilkanaście dziennie. Pytali wszyscy: starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni. Kilka z nich podało nam swoje namiary, zamówiło książkę, czekają cierpliwie na dodruk" – cytuje jednego z księgarzy trójmiejska "Wyborcza"
W mocnych i dosadnych słowach nakreśla rzeczywistość, w jakiej pisze tę książkę: "W Polsce faktyczne rządy sprawuje Jarosław Kaczyński wraz z Prawem i Sprawiedliwością. Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 1997 roku została wielokrotnie naruszona. Trybunał Konstytucyjny sprowadzono do roli usłużnej agendy PiS".
"Media publiczne pod rządami tej partii przypominają aparat propagandy z najgorszych czasów PRL, ponad stu trzydziestu dziennikarzy zostało zwolnionych bądź zmuszonych do odejścia z publicznych rozgłośni radiowych i telewizji już w pierwszym roku rządów PiS2. Służba cywilna w administracji państwowej została zlikwidowana. Spółki Skarbu Państwa stały się łupem niekompetentnych osób powiązanych z PiS, których symbolicznym uosobieniem stał się swego czasu Bartłomiej Misiewicz".
"Nie tylko zapytam, lecz także postaram się odpowiedzieć, jakiego typu liderów samorządowych potrzebują lokalne wspólnoty i Polska samorządowa w trzeciej dekadzie XXI wieku".
Z dumą opisuje Gdańsk otwarty, model integracji imigrantów, który tu wypracowano. Tu też pojawia się wątek mowy nienawiści: "Niemal codziennie mierzę się z mową nienawiści na Facebooku; staram się tłumaczyć obrzucającym mnie grubymi słowami korespondentom, dlaczego Gdańsk przygotował i pracuje nadal nad modelem integracji imigrantów".
"Przyjechałem z kraju świętego Jana Pawła II, jestem przedstawicielem "narodu pielgrzymów", emigrantów. Z Polski, w której 87 proc. populacji identyfikuje się z katolicyzmem, a 45 proc. deklaruje, że co tydzień chodzi do kościoła. I to właśnie rząd tego ponadtrzydziestosiedmiomilionowego, katolickiego kraju odmówił wywiązania się ze zobowiązań wobec wspólnoty europejskiej i przyjęcia 6182 (!) uchodźców (sześć tysięcy sto osiemdziesiąt dwie osoby to dokładnie 0,0176 proc. populacji naszego kraju) w ramach programu relokacji".
W książce są osobiste refleksje, ale też mnóstwo faktów z życia publicznego. Prezydent Gdańska opisuje swoje kontakty np. z premierem Morawieckim, Kościołem, chwali abpa. Sławoja Leszka Głódzia, wraca do niektórych wydarzeń z ostatnich kilku lat, są odniesienia do Victora Orbana.
"Obecnie w naszym kraju, gdy rzeczywisty rządca państwa Jarosław Kaczyński gra na populistyczno-ksenofobicznej strunie, a jego minister straszy egzotycznymi "strefami szariatu" nad Wisłą, nastał czas wzięcia przez "rzeczpospolitą samorządną" i jej liderów odpowiedzialności za budowę otwartego i gotowego do integracji nowych mieszkańców społeczeństwa".
Prezes wydawnictwa zauważa, że prezydent Gdańska zawarł w tej książce wizję zarządzania nowoczesnym miastem europejskim. I tak na pewno jest.
