Pełnomocnicy Geralda Birgfellnera skomentowali "taśmy Kaczyńskiego". Roman Giertych na Twitterze odniósł się do wynagrodzenia Austriaka, które nie zostało mu wypłacone. Mecenas Jacek Dubois wyjaśnił, dlaczego w tej sprawie złożył zawiadomienie do prokuratury.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Gerald Birgfellner, austriacki biznesmen, który nagrywał Jarosława Kaczyńskiego, czuje się oszukany z powodu niedotrzymania umowy ws. wieżowców, jakie miała wybudować spółka Srebrna. Całkowite wynagrodzenie Austriaka po wybudowaniu "dwóch wież" miało wynosić 3 proc. wartości inwestycji, czyli ok. 9 mln euro (ok. 39 mln zł).
"Przypominam, że zapłata kwoty szkody przez osoby, które nie zapłaciły (uprzednio wprowadzając w błąd) kontrahentom zmniejsza ewentualną karę. Można wówczas zwykle uzyskać zawieszenie wykonania kary. Polecam!" – napisał na Twitterze Roman Giertych.
– Mój klient czuje się poszkodowany, nie dostał za swoją pracę zapłaty, stąd zawiadomienie do prokuratury – dodał mecenas Jacek Dubois. Zaznaczył, że Jarosław Kaczyński uczestniczył we "wszystkich etapach" i składał gwarancje, że umowa zostanie dotrzymana. – Złożyliśmy do prokuratury dokumenty potwierdzające działalność mojego klienta na rzecz spółki Srebrna – poinformował Dubois.
Na tekst "GW" zareagowało już Prawo i Sprawiedliwość. Ryszard Terlecki stwierdził, że PiS jest zaskoczone, bo nie spodziewało się laurki wystawionej swojemu liderowi. – Gdybyśmy mieli możliwość, pokazalibyśmy wszystkim, nie tylko czytelnikom "Gazety Wyborczej" ten tekst – dodał.