Teksty w językach, w których trudno cokolwiek powiedzieć. Dziwne kreacje i jeszcze dziwniejsze teledyski. Róż, puder, szczęście. Witamy w świecie azjatyckiego popu!
Moja ulubiona azjatycka piosenka popowa ma bardzo prosty przekaz, lecz gdyby nie magiczne translatory nie łatwo byłoby zrozumieć mi choć słowo po japońsku. A tak mogę swobodnie wczuwać się w radosny pisk słodkich dziewczyn z 4Minute i ucząc się układu tanecznego śpiewać: „Nie bądź sztywny, nie udawaj, wciąż jesteśmy razem!”.
W zamierzchłych początkach tego tysiąclecia miałem szalony romans z japońskim komiksem i animacją. Na fali miłości do mangi zacząłem interesować się kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni i w ten sposób trafiłem na Ayumi Hamasaki. Ayumi jest ładna, zdolna, ma łamiący się, delikatny głos i miliony fanów. W Stanach Zjednoczonych, Europie czy Polsce jest postacią praktycznie anonimową, lecz na malutkiej wyspie położonej za górami, za lasami, ma status ikony.
O co chodzi z tym, że z przyjemnością przejęliśmy z dalekiego wschodu sushi, sake, bonzai, feng shui czy sztuki walki, a zupełnie nie zainteresowaliśmy się ich dokonaniami muzycznymi? Chyba wszystko dlatego, że mamy zupełnie inne wartości i wrażliwość muzyczną. Wschód bardzo długo był praktycznie odcięty i nie integrujący się z naszą kulturą, rozwijał się sam bez żadnych kompleksów. Teraz, w zderzeniu z naszym pojmowaniem seksualności, gustów muzycznych czy piękna wschodnia popkultura jest nie lada wyzwaniem, często podejmowanym jedynie przez kompletnych geeków.
- W Japonii istnieje odrębna kategoria estetyczna „kawaii”. Na zachodzie sexy są półnagie wokalistki kręcące pupą, a tam słodkie, różowe dziewczynki z wielkimi oczami – tłumaczy mi Ula Jabłońska, dziennikarka i japonistka, która kilka lat temu mieszkała r Tokio. Frywolny ubiór „na uczennicę”, młode dziewczęta w przykrótkich mini, z warkoczykami, obcisłymi bluzkami i lizakami w dłoniach przeciętnemu Europejczykowi mogą kojarzyć się lekko niezdrowo i wzbudzać kontrowersje, lecz tam to jest norma.
Podobnie jak kompletne makijaże wśród wokalistów, najczęściej zgrupowanych w licznych boysbandach, którzy nie mając problemu z własną seksualnością (wyobrażacie sobie topowego polskiego piosenkarza w ostrym makijażu typu Lady Gaga?) są bożyszczami dziewcząt. Na koncertach panuje totalny szał, a fanki, bo to właśnie one są głównymi odbiorczyniami wschodniego popu, gromadami tańczą układy taneczne.
– W muzyce azjatyckiej nie ma chwytliwych refrenów. Tamtejsze utwory są zupełnie inaczej skomponowane, nie wpadają w ucho tak jak zachodnie produkcje – mówi Jabłońska. Ale i to zaczyna się zmieniać. Świetnym tego przykładem jest Psy, raper nazywany „koreańskim Pitbullem”, który swoim hitem na lato porwał do tańca pół Azji. Jego przebój „Gangnam style” jest faworytem tego lata, a dzięki swojemu zachodniemu brzmieniu (powtarzający się rytm, wpadający w ucho, melodyjny refren) dorobił się swoich fanów również na naszym kontynencie.
Ale jak to z Azją bywa, mimo podobieństw i nawiązań do kultury Zachodu Psy nie zapomina o swoich korzeniach. W teledysku silnie nawiązuje do tradycji wizualnej K-popu: raper nie wygląda tak jak do tego przywykliśmy, nie nosi luźnych ciuchów czy mnóstwa błyskotek, a panie, które go otaczają nie mają biustów większych od swoich głów. Pojawiają się wybuchający ludzie, pory roku zmieniają się co trzy sekundy, a sam Psy szaleje w autokarze śpiewając o dziewczynie w stylu Gangman (to dzielnica Seulu, znana głównie z klinik oferujących operacje plastyczne). Azjatycki pierwiastek abstrakcji i szaleństwa zostaje zachowany.
Czy wschodni pop ma szansę przebić się i zalać światowy rynek? Ma, ale niekoniecznie mu na tym zależy. Wydaje się, że K-pop, C-pop czy J-pop (odpowiednio: koreański, chiński i japoński pop) mają tak silne wpływy na swoim terenie, że nie potrzebują wsparcia zagranicy, wśród której mimo małego zainteresowania mediów, i tak przybywa fanów tego gatunku. Szczerze? Nie dziwię się, bo koreański Pitbull wpada w ucho tak samo, a przynajmniej bawi. Dystansem, którego fanom i artystom k,c,j-popu nie brak, a naszym popowym artystom często tak.