
To zdjęcie krąży po Facebooku od dwóch dni. Umieściła je matka autystycznego dziecka, na którą mężczyzna nakrzyczał po tym, jak jej niepełnosprawne dziecko zaczepiło jego zdrowe, bawiące się na placu zabaw pociechy. – Skoro dziecko jest niepełnosprawne, to po co prowadzi je pani z domu do zdrowych dzieci – usłyszała.
Niefajnie, przykro mi bardzo. Synka tez szkoda, ze ma takiego sprawnego (?) tatusia:/
Fragment apelu matki niepełnosprawnego dziecka
Brawo! Jeśli znacie tego Pana, pogratulujcie mu otwartego umysłu i tego w jakiej tolerancji i miłości bliźniego chowa swoich trzech synów (obecnych na placu, także wtedy, gdy ich mamusia zwyzywała mnie od najgorszych). Tak, z powodu mojego chorego dziecka i tego, że zupełni spokojnie odpowiedziałam na ich agresywne wrzaski. Chyba powinni znaleźć się w położeniu rodzica małego autysty. Publikuję to, bo wiem, że niektórzy z Was tez mają chore dzieci i czasem chyba za bardzo wierzymy, że nasza ciężka praca, terapie, warsztaty, zajęcia przygotują te dzieci na życie z ludźmi. Z takimi ludźmi chyba nie....
Sytuacja z Wrocławia to niestety codzienność dla rodziców dzieci chorych na autyzm. – To są bardzo częste zdarzenia. Często rodzice nie mają już siły reagować na takie zaczepki, czy wręcz ataki agresji względem ich dzieci – mówi Łukasz Kościuczuk z Fundacji Synapsis, wspierającej rodziny chore na autyzm. Według niego problem nietolerancji wobec osób chorych i niepełnosprawnych jest obecny w szkołach, szpitalach i na ulicy. Rodzice często są zaczepiani przez obcych. Dowiadują się, że źle wychowali dzieci i należało by im "wlać".


