– Donald się uaktywnia, ale punktowo. Był na spotkaniu w Łodzi, w Warszawie, zapowiada się na 4 czerwca. Ale to nie jest stała obecność na polskiej scenie politycznej – przekonuje w rozmowie z naTemat Joanna Mucha, posłanka PO. Według niej ewentualne powstanie "Ruchu 4 czerwca” pod egidą Tuska to tylko jeden z pomysłów na integrowanie opozycji.
Joanna Mucha, posłanka PO: – Uważam, że najważniejsi uczestnicy naszego życia politycznego rozważają wiele scenariuszy. Także Donald Tusk znany jest z tego, że nad wieloma scenariuszami naraz się zastanawia i pozostawia sobie otwarte drzwi. Mamy obecnie do czynienia z kilkoma procesami, które się toczą jednocześnie. Powstała "Wiosna” Roberta Biedronia, swoje działania zintensyfikował KOD, który spotyka się z wszystkimi środowiskami opozycyjnymi apelując o jedna listę sił prodemokratycznych, szczególnie w wyborach do polskiego parlamentu.
Obserwujemy różne działania ekspertów, naukowców, którzy próbują grupować opozycję. Widzę analogie z płótnem, na którym krzyżują się nitki nazywane wątkiem i osnową. Odnoszę wrażenie, że dzisiaj z wielu różnych stron to polityczne płótno jest wzmacniane przez takie poprzeczne próby integrowania opozycji. Patrzę na to z dużym optymizmem, bo to pokazuje, że zdajemy egzamin z demokracji i jako obywatele i jako politycy. Chociaż dla polityków to jest trudniejsze. Dość powszechne jest jednak przekonanie o wartości jednoczenia, integracji sił demokratycznych.
Rozważając scenariusz z ewentualnym powstaniem "Ruchu 4 czerwca" musimy jednak zakładać pojawienie się nowego ugrupowania, które byłoby w jakimś sensie konkurencyjne dla PO oraz obecnych liderów tej partii i innych sił po stronie opozycji. Kiedyś nikt nie wierzył, że Tusk zerwie ze środowiskiem Unii Wolności i założy PO, a jednak to zrobił. Historia lubi się powtarzać.
Ja to jednak bardziej widzę jako jakąś kolejną inicjatywę parasolową. Czyli inicjatywę, która próbowałaby zebrać wszystkie środowiska polityczne razem. Póki co wydaje się być mało prawdopodobne, by miał z tego powstać jakiś projekt stricte partyjny, jakieś nowe ugrupowanie. Dobrze, że z różnych stron prowadzane są działania zmierzające do integracji środowisk opozycyjnych.
Wiadomo, że kadencja Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej kończy się dopiero w listopadzie, czyli po wyborach europejskich. Pojawiają się jednak informacje, że ta kadencja mogłaby zostać skrócona.
To jest możliwe, także z proceduralnego punktu widzenia. Przywódcy najważniejszych krajów UE, które cenią demokrację, praworządność pomogliby na pewno przy takim ewentualnym skróceniu kadencji szefa RE. Ale to jest tylko jedna z opcji. Według mnie z dzisiejszą pozycją Donalda Tuska on znacznie więcej dobrego może zrobić dla Polski występując na forach różnego rodzaju organizacji międzynarodowych.
A poza tym życzyłabym sobie żeby pokolenie 40-latków, a więc moje czy Rafała Trzaskowskiego, Baśki Nowackiej, wielu osób z Nowoczesnej, wzięło obecnie odpowiedzialność za Polskę, za odbudowanie demokracji i wspólnoty. Ale powtórzę, że zapewne wiele scenariuszy jest teraz analizowanych i do każdego na tę chwilę są jeszcze otwarte drzwi.
Nie da się jednak nie zauważyć, że Donald Tusk jest coraz aktywniejszy na polskiej scenie politycznej.
Nie mam takiego wrażenia. Donald się uaktywnia, ale punktowo. Był na spotkaniu w Łodzi, w Warszawie, zapowiada się na 4 czerwca. Ale to nie jest stała obecność na polskiej scenie politycznej.
A jak pani odebrała start "Wiosny” Roberta Biedronia, która zamierza iść do wyborów samodzielnie, nie chce się póki co jednoczyć w jeden opozycyjny front?
Moim zdaniem najgłupszą rzeczą byłoby gdybyśmy zaczęli się teraz kłócić między ugrupowaniami opozycyjnymi. Mogłoby to przynieść bardzo wiele złego. Wydaje mi się, że ważne jest żebyśmy wszyscy potrafili znaleźć dla siebie miejsce i jeśli mamy konkurować, czy różnić się - to pięknie. Wyniki ostatnich sondaży wskazują, że zmniejszyła się bardzo wyraźnie liczba osób niezdecydowanych na kogo głosować. Może to wskazywać, że ugrupowanie Biedronia jest jednak jakąś ofertą dla tych osób, które nie widziały dla siebie dotąd żadnej oferty. A to jest cenne.
Dlatego musimy nauczyć się ze sobą współpracować. Najbardziej drażni mnie, gdy Robert Biedroń mówi, że to, co dzieje się w polskiej polityce, to nie jest jego wojna. Nieprawda. To tylko zabieg PR, bo to jest nasza wspólna wojna. I Robert nie może stosować taktyki, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, bo w ten sposób możemy wszyscy przegrać Polskę. Powinniśmy być w stanie formułować różne oferty dla różnych grup naszych wyborców i pięknie ze sobą konkurować, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik w wyborach i odzyskać fundamenty Polski.