Jeszcze kilka lat temu borykała się z depresją i chciała zrezygnować z aktorstwa. Postanowiła dać mu jednak szansę i... zagrała w "Czarnej Panterze" oraz "Avengersach: Wojnie bez granic", a w niedzielę odebrała BAFTĘ dla najbardziej obiecującego debiutanta. Teraz Letitia Wright jest na drodze do zostania gwiazdą. Bardzo fajną gwiazdą.
Nie każdy był zachwycony nominowaną do Oscara"Czarną Panterą", ale praktycznie każdy zwrócił uwagę na młodziutką siostrę T'Challi. Shuri była księżniczką, o jakiej fani animacji Disneya wciąż mogą tylko pomarzyć (chociaż nie zapominajmy o Vaianie) – geniuszka, technologiczne guru, prawa ręka króla, która więcej czasu poświęca swojej pasji niż uganianiu się za facetami.
Zdaniem wielu to Shuri skradła "Czarną Panterę" i przyćmiła króla Wakandy. Ba, już pojawiają się głosy, że to ona powinna mieć w uniwersum Marvela swój własny film.
Jednak Shuri nie byłaby tak fajną postacią, gdyby nie Letitia Wright, jedno z największych ostatnio aktorskich odkryć.
Jakie słowo najbardziej pasuje do 25-letniej Brytyjki? Cool. Aktorka sprawia wrażenie osoby, w której paczce chciałaby być każda dziewczyna i każdy chłopak. Jest zawsze wyluzowana (ale nieprzesadnie), ma błysk w oku, a od sukienek woli garnitury i sportowe bluzy.
Wright nie boi się też trudnych tematów. Kiedy w niedzielę odebrała nagrodę BAFTA (brytyjski odpowiednik Oscarów) dla wschodzącej gwiazdy kina – BAFTA Rising Star Award – stanęła w białym garniturze przed największymi artystami (oraz księciem Williamem i księżną Kate) i wprost mówiła o swojej depresji i wierze w Boga.
– Chcę zachęcać młodych ludzi. Nie musicie być nawet młodzi, możecie być w każdym wieku, ale zapewniam Was, że każdy przechodzi przez trudne momenty. Ale Bóg was stworzył i jesteście ważni (...). Bóg was kocha. Pozwólcie swojemu światło świecić – mówiła wzruszona aktorka.
I bardzo dobrze wiedziała co mówi.
Cel: wzór do naśladowania
Wright urodziła się w Georgetown w Gujanie – położonym nad Oceanem Atlantyckim państwie w Ameryce Południowej. W wieku siedmiu lat jej rodzina przeniosła się do Wielkiej Brytanii i to właśnie Londyn Wright uważa za swoją małą ojczyznę. A zwłaszcza Tottenham. – Zawsze będę dziewczyną z północnego Londynu – powiedziała w jednym z wywiadów.
Letitia zapragnęła być aktorką, kiedy w wieku 13 lat obejrzała film "Akeelah i jej nauczyciel" – inspirującą opowieść o zdolnej dziewczynce, która postanawia wziąć udział w Narodowym Konkursie Ortograficznym. Brytyjka zdała sobie wówczas sprawę, że grana przez Keke Palmer bohaterka może być dla młodych widzów wzorem dla naśladowania. I też zapragnęła takim być.
Wright ogłosiła swój plan na życie rodzicom, ale ci – jak to zwykle bywa – nie byli zachwyceni. – W Gujanie, kraju, w którym sie urodziłam, kładzie się duży nacisk na edukację. Znaczenie ma zawód prawnika, lekarza, nauczyciela albo naukowca. Musiałam więc udowodnić – nie tylko sobie, ale także rodzicom – że potrafię to zrobić, że będe mogła z tego wyżyć i że jestem w tym dobra – opowiadała później.
Połnocno-londyńska patriotka ostro wzięła się do roboty. Pisała maile do agencji, chodziła na castingi, uczyła się w London’s Identity School of Acting, którą skończył również John Boyega, gwiazda "Gwiezdnych wojen".
I dawała radę. Jako nastolatka zagrała multum telewizyjnych ról (w tym w jednym z odcinków kultowego "Doktora Who") i zaczęła być rozpoznawalna na Wyspach. Jednak, kiedy jej kariera nabrała tempa, w wieku 20 lat zachorowała na depresję.
Biblijna pomoc
– Zanim świat dowiedział się o Shuri i Letitii i zanim to wszystko się wydarzyło, byłam w mrocznym miejscu i przeszłam przez dużo złych rzeczy – powiedziała w wywiadzie dla "Vanity Fair" przed premierą "Avengers: Wojny bez granic".
Depresja wzięła górę, Wright ledwo się trzymała i nie miała siły na aktorstwo. Postanowiła zrobić sobie przerwę, chociaż w głębi duszy była pewna, że rezygnuje z niego na dobre. – Potrzebowałam tej przerwy, ponieważ zaczęłam za bardzo wielbić aktorstwo. Rzuciłam to, rozpoczęłam podróż, dzięki której odkryłam swoją relację z Bogiem i zostałam chrześcijanką – wyznała w talk show "This Morning".
Wright nie ukrywa, że to wiara pomogła jej w walce z depresją – walce, która wciąż trwa, bo ta choroba lubi wracać. Boga odkryła dzięki aktorskiemu kołu biblijnemu w Londynie – była tak zafascynowana Pismem Świętym, że przyjęła wiarę chrześcijańską.
Letitia odkryła siebie i poczuła się lepiej, ale postanowiła poświęcić się nowo poznanej religii. Do tego stopnia, że zrezygnowała z roli w filmie "How to Talk to Girls at Parties" u boku Nicole Kidman i Elle Fanning. Była pewna, że w tym momencie to jedyna dobra decyzja.
Jednak w końcu Wright poczuła, że aktorstwo ją wzywa. Postanowiła wrócić. – Kilka lat temu zapadłam na ciężką depresję i naprawdę chciałam rzucić aktorstwo. Uratował mnie Bóg, moja wiara i moja rodzina, a także mail od Bafty (...). Powiedziałam sobie "spróbuję jeszcze raz" – mówiła w niedzielę na ceremonii rozdania "brytyjskich Oscarów".
I chwała jej za to.
Księżniczka box office'u
Kiedy Wright postanowiła wrócić do świata filmu, nagle wszystko zaczęło iść jak z płatka. Zagrała główną rolę w filmie "Urban Hymn", dzięki której gremium przyznające BAFTA w 2015 r. umieściło ją w gronie obiecujących młodych Brytyjczyków (to o tym mailu mówiła Wight w swojej przemowie). Zauważyło ją też Hollywood, które zaczęło mieć na nią oko.
Potem Wright zagrała w antologii "Czarne lustro". Wcieliła się w Nish w odcinku "Black Museum" – dziewczynę, która odwiedza przydrożne muzeum pełne kuriozów i dziwacznych eksponatów. Jej rola w tym mocnym i mrocznym odcinku była tak świetna, że Brytyjka została nominowana do Emmy.
No i "Czarna Pantera". Wright zauważył Marvel. A zasada brzmi, że kiedy aktora lub aktorkę zauważa Marvel, ich życie szybko się zmienia. Tak było i w tym przypadku. Letitia szturmem zdobyła fanów rolą Shuri, którą potem powtórzyła w "Avengers: Wojnie bez granic".
Nie tylko zagrała fajną postać – zagrała ważną postać. W Hollywood, w którym role kobiece wciąż kuleją, wcieliła się w młodą księżniczkę-geniuszkę, która inteligencją dorównuje Tony'emu Starkowi i Bruce'owi Bannerowi. A to nie byle co. Wright stała się więc idolką młodych dziewczyn – tak jak to sobie wymarzyła w wieku 13 lat.
Letitia została także w 2018 roku królową box office'u. Filmy, w których zagrała, zgarnęły w tym roku najwięcej pieniędzy w USA: "Czarna Pantera" (ponad 700 milionów dolarów), "Avengers: Wojna bez granic" (ponad 678 mln dol.), "Player One" Stevena Spielberga (ponad 137 mln dol.) i "Pasażer" z Liamem Neesonem (ponad 36 milionów dolarów).
Nie oznacza to oczywiście, że Wright zarobiła najwięcej, ale to dobry start.
Z Bogiem i fanami u boku
Nagrodę BAFTA Rising Star otrzymali przed Letitią Wright chociażby: James McAvoy, Eva Green, Tom Hardy, Tom Holland czy Daniel Kaluuya. Dobre towarzystwo. Widzowie, którzy przyznają tę nagrodę (to jedyna BAFTA, której laureat zależy od publiki), zwykle mają nosa, a zwycięzcy stają się międzynarodowymi gwiazdami.
Podobny los czeka Wright, która ma wszystko, żeby stać się idolką. Zwłaszcza, że aktorka dopiero się rozkręca: zagra z Johnem Boyegą w romansie science fiction "Hold Back the Stars", często pojawia się też na teatralnej scenie, do tego marzy się jej produkowanie filmów.
Została też ambasadorką kosmetyków bareMinerals i przypomina, że czarna skóra też może być piękna, mimo że to biel ciągle niestety jeszcze przeważa w kosmetycznych kampaniach.
Wright już się się boi przyszłości. Wie, że nie jest sama. – Każdy w coś wierzy. Ja wierzę w miłość Boga i temu będę wierna – wyznała kiedyś.
Jednak Wright ma nie tylko Boga, ale również fanów, którzy stoją za nią murem. Z taką obstawa zajdzie daleko.