W poniedziałek w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej zeznawał Gerald Birgfellner. Austriackiego biznesmena, który domaga się od Jarosława Kaczyńskiego wypłaty pieniędzy za wykonane usługi, reprezentują mecenasi Roman Giertych i Jacek Dubois. Tymczasem senator Marek Pęk z PiS uważa, że mogło dojść z ich strony do zasad naruszenia etyki zawodowej. Odpowiedział mu już mecenas Giertych.
Pęk przywołał pięć paragrafów Kodeksu Etyki Adwokackiej, które – jego zdaniem – mogli złamać Giertych i Dubois. Chodzi między innymi o "podjęcie czynności wbrew interesom klienta" z możliwym narażeniem go na odpowiedzialność karną; udzielanie porady bez dochowania należytej uczciwości i zatajanie ryzyka odpowiedzialności karnej, a także naruszenia tajemnicy zawodowej.
Senator PiS powołał się też na paragraf o "przyjmowaniu w mediach rolę rzecznika prasowego ich klienta oraz udzielaniu wypowiedzi, które nie wynikały z merytorycznej potrzeby odpowiedzi na zarzuty stawiane klientowi". Pęk zawiadomił już Rzecznika Dyscyplinarnej Izby Adwokackiej w Warszawie o możliwości naruszenia etyki zawodowej.
Na działania Pęka zareagował Roman Giertych. Pełnomocnik Birgfellnera sugeruje, że PiS niepotrzebnie martwi się o kolejnego już jego klienta.
"PiS martwi się o kolejnego mojego klienta. Już mówili, że szkodzę Donaldowi i Michałowi Tuskom, Radkowi Sikorskiemu, Leszkowi Czarneckiemu, a teraz perfidnie szkodzę Geraldowi Birgfellnerowi. Boże jak ten PiS kocha moich klientów!" – napisał Giertych na Twitterze.