Kiedy Jacek Żalek zaproponował, by katoliccy farmaceuci mogli odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych, internauci okrzyknęli go oszołomem i pisowcem. Epitetów, które pojawiły się po tym, jak zapowiedział wprowadzenie zakazu palenia w ogródkach piwnych, nie wypada nawet cytować.
- Jest dla nas coraz bardziej uciążliwy - mówi Robert Tyszkiewicz, poseł PO, który przyjmował Jacka Żalka do partii. - Bliżej mu do nas - stwierdza Krzysztof Jurgiel z PiS. Jaka będzie przyszłość prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnego parlamentarzysty PO?
Młody radykał
Jacek Żalek chwali się na swojej stronie internetowej, że pierwsze kroki w polityce stawiał "pod patronatem" Jerzego Buzka. Rzeczywistość była jednak trochę inna, bo szumnie brzmiący "patronat" to po prostu start w wyborach do rady miejskiej Białegostoku z ramienia kierowanej przez Buzka Akcji Wyborczej Solidarność.
Białostocka "Gazeta Wyborcza" w numerze z 1999 roku tak przedstawiała świeżo upieczonego radnego: "Młody, ambitny. Prawnik, a do tego artysta malarz. Nie ukrywa, że chce zrobić karierę co najmniej ministra". Kilkanaście lat temu nic nie zwiastowało jednak szybkiej politycznej kariery młodego radnego. Żalek miał bowiem dość specyficzny stosunek do pracy miejskiego radnego. Lokalne gazety nazywały go "wiecznym dzieckiem", bo zamiast siedzieć na sali posiedzeń rady, wolał przeglądać gazety i wychodzić do toalety.
Szerszej publiczności dał się poznać w 2000 roku, kiedy wziął udział w zamieszkach na wiecu wyborczym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Razem z innymi przeciwnikami tej prezydentury starł się ze zwolennikami Kwaśniewskiego.
Z partii do partii
Tak jak nie potrafił usiedzieć na miejscu podczas posiedzeń Rady Miasta, tak też często zmieniał polityczne barwy. Zaczynał w AWS, potem był w Lidze Polskich Rodzin i Unii Polityki Realnej, aż w końcu przez PiS trafił do PO. - Nic nie zapowiadało, że od nas odejdzie. Do nas było mu bliżej, zarówno wtedy, jak i dziś - mówi naTemat Krzysztof Jurgiel, poseł PiS.
Do Platformy przyjmował go wtedy Robert Tyszkiewicz, szef podlaskich struktur partii. - Żalek zablokował możliwość wyboru marszałka województwa z PiS i dlatego przeszedł do PO. Należał wtedy do najbardziej radykalnych samorządowców. Transfer do PO to była zresztą jego inicjatywa - wspomina.
Nowy nabytek Platformy szybko znalazł się na liście wyborczej do parlamentu. Nisko, bo dopiero na 15. miejscu, co nie dawało mu dużych szans na mandat do Sejmu. Sprawił sensację zdobywając jednak miejsce w parlamencie. Sytuacja powtórzyła się cztery lata później. Z 27. miejsca na liście wyborczej po raz kolejny zdobył mandat parlamentarzysty. - Podlaski region nie chciał go na liście wyborczej. Wstawił go tam dopiero zarząd krajowy. Budził wtedy duże kontrowersje - mówi Robert Tyszkiewicz.
"Bliżej mu do PiS"
Niechciany przez kolegów z Podlasia, wciąż jest w Platformie Obywatelskiej. I pewnie niewielu usłyszałoby jego nazwisko, gdyby nie fakt, że postanowił zagrać rolę sumienia polskiego narodu. Kilka miesięcy temu zaproponował klauzulę sumienia dla aptekarzy, by ci, którzy są katolikami, mogli odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Wsławił się też opinią, że "kobieta spełnia się w domu". Ostatnio zgłosił zaś kontrowersyjny pomysł wprowadzenia zakazu palenia w ogródkach piwnych.
- Bardziej niż jego poglądy razi nas sposób ich prezentowania. To jest nie do przyjęcia. Żalek staje się dla nas bardzo uciążliwy. Prezentuje styl PiS: dzieli partię i prowokuje - stwierdza Robert Tyszkiewicz.
A co z przyszłością konserwatywnego posła? Zbliża się do Kaczyńskiego i spółki? - Na pewno blisko mu do PiS. Chociaż w sumie nadawałby się do partii jeszcze bardziej na prawo - kończy Tyszkiewicz.
Bardziej niż jego poglądy razi nas sposób ich prezentowania. To jest nie do przyjęcia. Żalek staje się dla nas bardzo uciążliwy. Prezentuje styl PiS: dzieli partię i prowokuje.