
Na ten szczegół nikt w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi. Teraz okazuje się, że organizacją konferencji bliskowschodniej Polska zraziła do siebie nie tylko Iran. Dyplomatyczną wpadkę zaliczyliśmy także w przypadku przedstawicieli Jemenu.
REKLAMA
Podobnie jak na większych spędach rodzinnych, także podczas wydarzeń dyplomatycznych (o ile bardziej!), kolejność usadzenia gości jest kluczowa. Odzwierciedla ona ważność poszczególnych delegacji oraz wszelkie uwarunkowania polityczne, a niejednokrotnie wzajemne sympatie lub ich brak.
I właśnie na to kompletnie nie zwrócili uwagi organizatorzy konferencji bliskowschodniej, która zakończyła się w czwartek w Warszawie. Na błąd w tym obszarze zwróciła uwagę delegacja Jemenu na czele z ministrem spraw zagranicznych tego kraju Khaledem Husseinem Alyemany'em. Okazało się, że Polacy posadzili ją przy przedstawicielach Izraela.
I nie byłoby w tym nic niestosownego gdyby nie fakt, że oba kraje nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych, a ich konflikt dotyczy wojny, jaka toczy się na terenie Jemenu.
Na dodatek, amerykański dyplomata Jason D. Greenblatt posłużył się zdjęciem premiera Izraela i szefa MSZ Jemenu siedzących obok siebie, jako dowód na sukces szczytu i poprawę relacji między Izraelem i Jemenem.
Przypomnijmy, organizacji konferencji ostro sprzeciwiał się Iran, którego władze odczytywały ją jako wymierzoną w siebie. Polska spotkała się nawet z dyplomatycznymi reperkusjami ze strony tego kraju.
