Komendant Służby Ochrony Państwa gen. bryg. Tomasz Miłkowski zrezygnował ze stanowiska. Jak donosi radio RMF FM, Miłkowski odszedł w absurdalnych okolicznościach. Miało bowiem pójść o to, że jeden z kierowców SOP zaliczył wpadkę przed sąsiadami premiera Mateusza Morawieckiego.
Według ustaleń RMFodejście Miłkowskiego spowodowane było niedawnym zachowaniem kierowcy Mateusza Morawieckiego. Kilka dni temu miał on przyjechać wcześnie rano po premiera na jedno z warszawskich osiedli. Funkcjonariusz miał przypadkowo włączyć sygnały dźwiękowe i... nie umiał ich wyłączyć.
Hałasy obudziły sąsiadów szefa rządu, którzy zaczęli dzwonić na policję. Kierowca uciekł limuzyną do pobliskiej siedziby służb specjalnych. Kiedy wysiadł z samochodu, żeby poprosić kogoś o pomoc, zatrzasnął w środku kluczyki. Tym samym nie mógł pojechać po premiera i trzeba było wzywać inny pojazd.
Przypomnijmy, że Tomasz Miłkowski w latach 2016-2017 był komendantem wojewódzkim policji w Krakowie, w latach 2017-2018 szefem Biura Ochrony Rządu, a od 2018 roku komendantem Służby Ochrony Państwa.
Pod koniec 2018 roku, po występie Miłkowskiego w TVN24, posypały się na niego gromy. Oficer, który odpowiada za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie, udzielał wówczas Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej kuriozalnych odpowiedzi.